Reporter wśród ludożerców

Michael Moran, australijski pisarz, autor wydanej właśnie książki „Za morzem koralowym”, mówi o wyprawie do Oceanii szlakiem wielkiego antropologa Bronisława Malinowskiego, sekretach warsztatu i próbie zrozumienia Polski

Aktualizacja: 04.07.2008 09:28 Publikacja: 04.07.2008 02:09

Reporter wśród ludożerców

Foto: Rzeczpospolita

Dzięki Moranowi czytelnik trafia w rozpalone tropiki, cierpi z powodu moskitów, a pragnienie zaspokaja schłodzoną deszczówką. Razem z nim odnajdujemy w głębi Nowej Gwinei pola śmierci, na których wojska australijskie prowadziły w czasie wojny walki z japońskim desantem. Wsłuchujemy się we wciąż żywe historie o czarownikach sprowadzających śmiertelne choroby, latających po zmroku wiedźmach czy ludożercach.

– Wszystkiemu winien jest mój cioteczny dziadek, major Theodore Svensen, zawodowy żołnierz, uczestnik wojny burskiej i walk o półwysep Gallipoli podczas pierwszej wojny światowej – opowiada „Rz” Michael Moran. – Gdy byłem mały, razem zbudowaliśmy replikę

tratwy Kon-Tiki. Zainteresował mnie też historią wojskowości. Dziadek miał kolekcję żołnierzyków, na dobranoc opowiadał przerażające frontowe historie.

Major Svensen jak nikt potrafił gawędzić o dalekich morskich podróżach. „Po co czytasz książki, drogi chłopcze! – pokrzykiwał na młodego Michaela. – Ruszaj w świat! Na wyspy, bo to ziemie dziewicze, ostatnie na świecie. Płyń, póki czas, póki nie jest za późno!”.

Moran wziął sobie te słowa do serca. Urodzony w Australii do 20. roku życia kształcił się w Europie. Potem odbył włóczęgę po wyspach Polinezji i Melanezji. Osiadł na wyspie Norfolk, pośród potomków buntowników z legendarnego statku „Bounty”. Tam rozgrywa się akcja jego pierwszej książki „Point Venus” (1998).

– W Londynie, gdzie zamieszkałem po powrocie z Norfolk, studiowałem fortepian i klawesyn – wyjaśnia Moran. – Na życie zarabiałem jako nauczyciel akademicki, ale tak naprawdę chciałem być pisarzem. Zafascynowany Melanezją natrafiłem na książkę Bronisława Malinowskiego. Odkryłem, że to nie tylko znakomity antropolog, ale także świetny pisarz. Specjalista od egzotycznych pejzaży.

Moran postanowił ruszyć jego śladem. Plon tej wyprawy – wydana u nas właśnie książka „Za morzem koralowym” – znalazł się w 2004 r. na krótkiej liście tytułów nominowanych do prestiżowej Thomas Cook Travel Book Award. Jak przyznaje autor, w czasach, kiedy nasza planeta nieustannie się kurczy, a odpady przemysłowe pojawiły się nawet w Patagonii, reporterzy z coraz większym trudem odnajdują niespenetrowane terytoria. Prowincje Papui-Nowej Gwinei przetrwały w stanie nieskalanym i zasługują na uwagę.

Myli się ten, kto sądzi, że pisarz w następną podróż ruszył w głąb Konga czy w amazońską dżunglę. Australijczyk wybrał inny kraniec świata. Do brytyjskich księgarń trafiła właśnie najnowsza książka Morana „A Country in the Moon. Travels in Search of the Heart of Poland”.

– Dlaczego napisałem akurat o Polsce? – zastanawia się. – Myślę, że urzekła mnie wasza heroiczna przeszłość.

– Ależ to tylko niewykorzystane zwycięstwa i dotkliwe przegrane – próbuję sprowokować pisarza.

– Może – mówi z uśmiechem Moran. – Ale wy przegrywaliście z klasą. Polska nie cieszyłaby się dzisiaj wolnością i niepodległością, gdyby nie te tak zwane porażki. W przeciwieństwie do Francuzów czy Czechów nie podporządkowywaliście się najeźdźcy. Niestety, te karty waszej historii pozostają w świecie anglojęzycznym raczej nieznane. Pora to zmienić.Dla podjęcia tego tematu nie bez znaczenia były osobiste doświadczenia. Wujek Morana, ekscentryczny pianista, był ogarnięty obsesją na punkcie Chopina. Na łożu śmierci przykazał pisarzowi, aby udał się do ojczyzny umiłowanego kompozytora. Moran wypełnił zobowiązanie na początku lat 90. Przyjechał do Polski, by pracować jako nauczyciel angielskiego dla kadry menedżerskiej. Spotkał wtedy swą przyszłą żonę Barbarę i zdecydował, że tu zostanie. Po wielu krótszych i dłuższych wizytach sprowadził się do Polski w 2004 roku.

Książka „A Country in the Moon” to efekt jego blisko dwudziestoletnich doświadczeń. Ukazała się w brytyjskim wydawnictwie Granta. Publikowali tam najlepsi autorzy literatury faktu, m.in. Ryszard Kapuściński i Bruce Chatwin.

– Podziwiam literaturę Kapuścińskiego, ale to chyba Chatwin wywarł na mnie większy wpływ – mówi Moran. – Zanim został znakomitym reporterem, pracował w domu aukcyjnym Sotheby’s. Był niezwykle spostrzegawczy. Spośród wielu rysunków, na które inni rzeczoznawcy patrzyli beznamiętnie, on wyławiał, powiedzmy, szkic Michała Anioła. Chatwin potrafił też na potrzeby katalogu opisać swe znalezisko jak najzwięźlej. Ten talent wykorzystywał z powodzeniem w literaturze. Staram się czynić tak samo. Obcą czytelnikowi rzeczywistość można najlepiej ukazać przez szczegół, który w natłoku wrażeń uszedłby uwadze większości obserwatorów.Nie bez wpływu na literaturę Morana pozostał fakt, że autor przez lata pracował jako nauczyciel.

– Staram się, by to, co piszę, było pożyteczne – opowiada z uśmiechem. – Krytykom mojej ostatniej książki zależało na informacjach o bieżących wydarzeniach na polskiej scenie politycznej. Ja z kolei uważam te sprawy za nieistotne. Kluczem do zrozumienia Australii jest znajomość epoki kolonialnej, o Polsce niepodobna mówić bez wiedzy o walkach z Tatarami, romansie pani Walewskiej z Napoleonem czy wyczynach pilotów spitfire’ów, którzy w 1940 roku bronili Wielkiej Brytanii. Bardziej niż spięcia na linii prezydent – premier ciekawią mnie wasze krajobrazy – ostatnie w Europie puszcze, urokliwe miasteczka czy monumentalne zamki. To was kształtuje. To jest właśnie Polska.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora b.marzec@rp.pl

Dzięki Moranowi czytelnik trafia w rozpalone tropiki, cierpi z powodu moskitów, a pragnienie zaspokaja schłodzoną deszczówką. Razem z nim odnajdujemy w głębi Nowej Gwinei pola śmierci, na których wojska australijskie prowadziły w czasie wojny walki z japońskim desantem. Wsłuchujemy się we wciąż żywe historie o czarownikach sprowadzających śmiertelne choroby, latających po zmroku wiedźmach czy ludożercach.

– Wszystkiemu winien jest mój cioteczny dziadek, major Theodore Svensen, zawodowy żołnierz, uczestnik wojny burskiej i walk o półwysep Gallipoli podczas pierwszej wojny światowej – opowiada „Rz” Michael Moran. – Gdy byłem mały, razem zbudowaliśmy replikę

Pozostało 88% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Literatura
Warszawska Jesień Poezji z Baczyńskim i Grochowiakiem
Literatura
W czwartek literacki Nobel. Kto ma największe szanse na wygraną?
Literatura
Urszula Kozioł laureatką Nagrody Literackiej Nike 2024
Literatura
„Sprawa Wagera” Davida Granna. Kanibale byli i są wśród nas