Niedostępne dzieła Sołżenicyna

Miesiąc po śmierci Aleksandra Sołżenicyna w największych polskich księgarniach nie można było kupić jego najsłynniejszej książki – „Archipelagu Gułag”

Aktualizacja: 12.09.2008 01:38 Publikacja: 12.09.2008 01:24

Niedostępne dzieła Sołżenicyna

Foto: EAST NEWS

– Nieobecność Sołżenicyna na polskim rynku uważam za poważny błąd wydawniczy i menedżerski – powiedział „Rz” Jerzy Pomianowski, pisarz, autor przekładu „Archipelagu Gułag”. – Wydawcy nie wykorzystują sytuacji, że Polska jest krajem, w którym każdy chce uchodzić za inteligenta. Nie widzą związku między śmiercią poważnego pisarza a zwiększeniem zainteresowania jego dziełem.

Ostrożniejszy w ocenie jest Czesław Apiecionek, księgarz: – Rzecz jasna brak książek Sołżenicyna jest skandaliczny, bo jego twórczość należy do XX-wiecznego kanonu literackiego. Prowadzę mały antykwariat, w którego ofercie znajdowały się m.in. dzieła autora „Zagrody Matriony”. W ostatnich tygodniach egzemplarze wystawione w Internecie znalazły nabywców. Nie spodziewałbym się jednak powszechnego szturmu na księgarnie. Wstyd mi, ale Polacy nie okazali dotąd tej prozie należytego zainteresowania.

Wśród wydanych u nas dzieł Sołżenicyna znalazły się „Krąg pierwszy” (Czytelnik 1996), „Archipelag Gułag” (Porozumienie Wydawców 2000), „Przełomy. Opowiadania zebrane 1959 – 1998” (Czytelnik 2001) i „Jeden dzień Iwana Denisowicza” (Iskry 2003).

– W naszych magazynach zostały jeszcze egzemplarze słynnej noweli Sołżenicyna – mówi Wiesław Uchański, prezes Iskier. – Po śmierci autora pomyślałem, że upomną się o nie nagabywani przez czytelników księgarze. Nic takiego się jednak nie stało. Być może na ten akurat tytuł nie ma zapotrzebowania – w końcu od 1989 r. sprzedaliśmy prawie 400 tys. egzemplarzy „Jednego dnia”.

Uchański uważa, że inaczej ma się rzecz z monumentalnym „Archipelagiem Gułag”. – Wydanie tak obszernego dzieła wiąże się z pewnym ryzykiem – przyznaje. – Trzeba się liczyć ze znacznymi kosztami, ale inwestycja powinna z czasem przynieść zysk.

Wznowienia „Archipelagu Gułag” podjęła się oficyna Rebis. Książka ukaże się pod koniec listopada.

– Prawa do książki kupiliśmy od paryskiego wydawnictwa Librairie Artheme Fayard wiosną, a więc jeszcze za życia Sołżenicyna – powiedział „Rz” Tomasz Szponder, prezes poznańskiego Rebisu. – Decyzja została poprzedzona starannymi badaniami rynku i mamy nadzieję na sukces. „Archipelag” ukaże się w wydaniu trzytomowym w nakładzie 5 – 7 tys. egzemplarzy. Chcemy, by cena całości nie przekroczyła 150 złotych. W umowie zastrzegliśmy, że w przyszłości możemy sięgnąć po inne tytuły Sołżenicyna. Zastanawiamy się też nad jego obszerną biografią, której nowa edycja właśnie trafiła na półki księgarń we Francji.

Jerzy Pomianowski nie wątpi w słuszność podjętej przez Rebis decyzji.

– Sołżenicyn opowiedział o największej chorobie XX wieku – mówi Pomianowski, który najnowszy, setny numer redagowanej przez siebie „Nowej Polszy” zamierza poświęcić nobliście. – Uwagi Sołżenicyna pozostają w najwyższym stopniu aktualne. Anne Appelbaum, znakomita amerykańska dziennikarka, autorka nagrodzonego Pulitzerem „Gułagu”, powiedziała przecież, że nie napisała tej książki, aby historia się nie powtórzyła. Uczyniła to dlatego, że istnieją wszystkie przesłanki, by sądzić, że zbrodnicza instytucja może się odrodzić w różnych punktach świata.

Oprócz „Archipelagu Gułag” warto przypomnieć nieznane szerzej miniatury prozatorskie noblisty, które ukazały się w 1992 r. w „Antologii wolnej literatury rosyjskiej” pod redakcją Andrzeja Drawicza. Na uwagę zasługują też teksty, które Sołżenicyn publikował w ciągu ostatnich lat w czasopiśmie „Nowyj Mir”, m.in. esej o Josifie Brodskim. Zdaniem Mariana Pilota, pisarza i publicysty, mogłaby nas zainteresować także książka „Dwieście lat razem”.

– To historyczna rozprawa traktująca o stosunkach rosyjsko-żydowskich, dotycząca przy tym dawnych Kresów Rzeczypospolitej – wyjaśnia Pilot. – Książka jest kontrowersyjna, ale z pewnością godna lektury.

Aleksander Sołżenicyn; Archipelag GuŁag; 1918 – 1956; Rebis; Poznań 2008

– Minęły już czasy, kiedy wydawcy niechętnie patrzyli na przekłady współczesnej rosyjskiej prozy, bojąc się, że nie zainteresuje ona czytelników – powiedział „Rz” Jerzy Czech, tłumacz. – Młode pokolenie wyzbyło się historycznych obciążeń. Dlatego właśnie sukcesy święcą u nas tacy pisarze, jak Boris Akunin, Wiktor Pielewin, Władimir Sorokin i Wiktor Jerofiejew. Licznych odbiorców mają Aleksandra Marinina i Tatiana Polakowa, autorki popularnych powieści kryminalnych.

Gorzej, by nie rzec tragicznie, jest z klasykami rosyjskiej literatury. W ofercie wielkich sieci księgarskich (Empik, Matras, Merlin) trafimy na kilka reprezentacyjnych nazwisk: Tołstoj, Dostojewski, Czechow, Puszkin, Gogol, Bułhakow, z najbardziej znanymi tytułami. Jest np. „Wojna i pokój”, ale nie ma „Anny Kareniny”, jest „Mistrz i Małgorzata”, ale nie znajdziemy „Białej gwardii” itd. Brak największych poetów: Lermontowa, Jesienina, Majakowskiego, Błoka. Nie znajdziemy prozaików, takich jak Szołochow, Bunin, Gorki, Biełyj, Turgieniew, Babel. – Mamy ich w komputerze, ale fizycznie książek nie ma, trzeba zamówić – usłyszałem w księgarni Matras. Podobnie w Empiku: – Klienci pytają głównie o lektury, a więc Dostojewskiego, Gogola i Tołstoja – powiedziano mi w punkcie Empiku na Nowym Świecie.

– Rocznie sprzedajemy może 100 egzemplarzy. O innych mało kto pyta. Matras potwierdza: – Nie ma zapotrzebowania. Szukają głównie ludzie w średnim wieku, którzy jeszcze uczyli się rosyjskiego w szkole i coś z tej literatury pamiętają. Ale dobrze rozeszły się wiersze Achmatowej w dwujęzycznej edycji „Świata literackiego”.

Opiniom tym zaprzecza Paweł Troszkiewicz z istniejącego od 70 lat znanego stołecznego antykwariatu: – Popyt na rosyjskich klasyków znacznie przewyższa podaż. Ludzie dopytują się o nich regularnie. Mniej więcej dwa razy w tygodniu sprowadzam na żądanie tytuły, w tym autorów mniej znanych, jak np. Sałtykow-Szczedrin, Ostrowski czy Leskow. Sołżenicyn sprzedaje się stale, jego śmierć nie wpłynęła na popyt. Ale też do mnie przychodzą ci, których z księgarni odesłano z kwitkiem. Pewnie mógłbym sprzedać wszystkich klasyków. Choć nie – uśmiecha się – Makarenko wciąż leży na półce.

Grzegorz Sowula

– Nieobecność Sołżenicyna na polskim rynku uważam za poważny błąd wydawniczy i menedżerski – powiedział „Rz” Jerzy Pomianowski, pisarz, autor przekładu „Archipelagu Gułag”. – Wydawcy nie wykorzystują sytuacji, że Polska jest krajem, w którym każdy chce uchodzić za inteligenta. Nie widzą związku między śmiercią poważnego pisarza a zwiększeniem zainteresowania jego dziełem.

Ostrożniejszy w ocenie jest Czesław Apiecionek, księgarz: – Rzecz jasna brak książek Sołżenicyna jest skandaliczny, bo jego twórczość należy do XX-wiecznego kanonu literackiego. Prowadzę mały antykwariat, w którego ofercie znajdowały się m.in. dzieła autora „Zagrody Matriony”. W ostatnich tygodniach egzemplarze wystawione w Internecie znalazły nabywców. Nie spodziewałbym się jednak powszechnego szturmu na księgarnie. Wstyd mi, ale Polacy nie okazali dotąd tej prozie należytego zainteresowania.

Pozostało 86% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski