Jak najłatwiej wcisnąć kit

Wykład Harry’ego Gordona Frankfurta. Twórcy podporządkowują swoje działania rynkowi, recenzenci nazbyt często zamieniają się w rzeczników wydawnictw i koterii

Publikacja: 03.02.2009 00:01

Harry G. Frankfurt "O wciskaniu kitu" Przekład Hanna Pustuła, Czuły Barbarzyńca Press, Warszawa 2008

Harry G. Frankfurt "O wciskaniu kitu" Przekład Hanna Pustuła, Czuły Barbarzyńca Press, Warszawa 2008

Foto: Rzeczpospolita

We właśnie wydanej u nas książce, która przez 27 tygodni nie schodziła z prowadzonej przez „New York Times” listy bestselerów, czytamy, że jedną z najbardziej uderzających cech naszej kultury jest ogromna ilość wciskanego kitu. „Każdy z nas dorzuca swój kamyczek – pisze dalej prof. Frankfurt. – Jednak przyjmujemy tę sytuację za oczywistą”.

Tezę znanego filozofa moralności komentuje dla „Rz” prof. Wojciech Burszta, antropolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej: – Odeszło wielu spośród ludzi, którzy cieszyli się opinią autorytetów i mogli służyć społeczeństwu mądrą radą. Teraz zamiast nich mamy zastępy „ekspertów”. Nie dysponują wynikami fachowych badań naukowych, bo potrzeba na nie wiele czasu i wysiłku, a wyników nie ogłasza się od razu. „Ekspert” zdaje się na swoje widzimisię i z mądrą miną zabiera głos w sprawach kultury wysokiej.

Zdaniem prof. Wojciecha Burszty zamiast fachowych recenzji literackich czy teatralnych zbyt często otrzymujemy omówienia tworzone z myślą o określonej instytucji bądź kręgu towarzyskim. Nawet jeśli autor ma dobre chęci, nie może rozwinąć skrzydeł. Kultura jest ściśle sformatowana – opinię trzeba wyrazić w kilku zdaniach. Na więcej nie ma czasu ani miejsca.

[srodtytul]W świecie haseł

i rankingów[/srodtytul]

– Kulturą rządzą parateksty – sentencje niosące w sobie ładunek reklamowy – mówi Wojciech Burszta. – Najlepiej, jeśli wygłosi je znakomitość. Gdy do księgarń trafia nowy kryminał, wydawca dzwoni do Harlana Cobena, a on mówi: „W życiu się tak nie bałem”. Wyznanie trafia na okładkę i sukces gwarantowany. Parateksty stają się – obok rankingów w rodzaju gorącej dziesiątki najlepiej sprzedających się produktów – drogowskazem dla odbiorcy.

Zjawisko wciskania kitu staje się też coraz powszechniejsze wśród twórców.

– Artystów traktujących swoją rolę poważnie jest coraz mniej – twierdzi prof. Burszta. – Pośród prozaików wymieniłbym Olgę Tokarczuk czy Jacka Dukaja, który tworzy literaturę fantasy, ale uważa to za zajęcie równie istotne jak pisanie eposów narodowych. Natomiast większość autorów koncentruje się na wymaganiach rynku. Stąd moda na prequele i sequele.

Pomysł, który chwycił, trzeba przecież wydrążyć do końca.

– Poezja nie uczestniczy w grze rynkowej i m.in. dlatego ma się nieźle – podkreśla prof. Burszta. – Kit idzie za pieniędzmi. Często zamiast o twórczości wziętych autorów mówi się o wysokości pobranych przez nich zaliczek i liczbie dzieł, jakie muszą teraz stworzyć.

W ten sposób kultura sprowadzona zostanie do wymiaru finansowego.

[srodtytul]Mitologia potrzebna od zaraz[/srodtytul]

– Sytuacja twórców wiernych swemu powołaniu jest skomplikowana z jednego jeszcze powodu – podsumowuje prof. Burszta. – Przez wieki literatura i sztuki plastyczne żywiły się wielkimi mitami kultury: chrześcijaństwem, rewolucją, demokracją liberalną. Dziś, obawiam się, mity te nie rezonują w społeczeństwie z dawną siłą. Artystom trudno więc do nich sięgać. By podejmować ważki temat, tworzą własne mitologie. To chyba dla nich jedyna droga, by uprawiać zawód uczciwie. Czyli nie wciskać kitu.

We właśnie wydanej u nas książce, która przez 27 tygodni nie schodziła z prowadzonej przez „New York Times” listy bestselerów, czytamy, że jedną z najbardziej uderzających cech naszej kultury jest ogromna ilość wciskanego kitu. „Każdy z nas dorzuca swój kamyczek – pisze dalej prof. Frankfurt. – Jednak przyjmujemy tę sytuację za oczywistą”.

Tezę znanego filozofa moralności komentuje dla „Rz” prof. Wojciech Burszta, antropolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej: – Odeszło wielu spośród ludzi, którzy cieszyli się opinią autorytetów i mogli służyć społeczeństwu mądrą radą. Teraz zamiast nich mamy zastępy „ekspertów”. Nie dysponują wynikami fachowych badań naukowych, bo potrzeba na nie wiele czasu i wysiłku, a wyników nie ogłasza się od razu. „Ekspert” zdaje się na swoje widzimisię i z mądrą miną zabiera głos w sprawach kultury wysokiej.

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski