„Pragnienie” wziętego austriackiego grafika Nicolasa Mahlera i „Love Story” debiutantki Oli Cieślak stylistycznie należą do odmiennych światów. Łączy je temat: romans bez happy endu.
Zaznaczam – to lektury dozwolone od lat 18. Bez obaw, z pornografią nie mają nic wspólnego. Po prostu traktują o sercowych problemach ludzi z bagażem życiowych doświadczeń.
Nowela graficzna „Pragnienie” jest czymś pośrednim pomiędzy komiksem a fragmentem filmu animowanego. Surowa, drapieżna kreska, jakiej używa Mahler (ur. 1969), przywodzi na myśl rysowane komentarze Mieczysława Piotrowskiego. Nie sposób określić je mianem karykatur. To postaci-symbole, prawie abstrakcyjne, z zaznaczonymi kilkoma elementami. Kadłubki o wężowych ramionach, z główkami jak u szpilki, pozbawione twarzy. Pomimo stylizacji i oszczędnej charakterystyki, artysta stworzył wyraziste typy. Przedstawił je w sytuacjach codziennych, banalnych.
Bohaterem jest krępy kurdupel o sentymentalnej naturze. Szuka kobiety. Dużej, bo podobają mu się gabaryty XXL. Chce taką kariatydę adorować, podziwiać, stawiać na piedestale. Niestety, damy, które wpadają mu w oko, okazują się wredne lub wybredne. Sąsiadka z piętra, samotna nieznajoma w barze, kobieta spotkana przy kiosku z gazetami, nawet prostytutka. Jakoś żadna mu nie sprzyja, nie pomaga zapełnić emocjonalnej pustki. Pragnienie zaspokaja w towarzystwie… butelki.
Mahler opowiada historyjki dowcipnie, ale z nutką melancholii. Znakomicie potrafi pokazać upływ czasu. Od razu wiadomo – jedno spotkanie ciągnie się godzinami, kolejne jest chwilką, do innego w ogóle nie dochodzi, odbywa się jedynie w wyobraźni pechowego podrywacza. Najważniejsze – czytelnik odbiera udręki zakompleksionego faceta. Trochę mu współczuje, trochę się zżyma na jego niezgułowatość. Kiedy wreszcie wydaje się, że krasnal ma szanse u urodziwej sąsiadki, okazuje się, że wyprzedził go inny pan.