Guy Delisle, kanadyjski rysownik średniego pokolenia (rocznik 1966), jest u nas znany dzięki komiksom pamiętnikom z podróży. Poza tym w czerwcu tego roku był honorowym gościem Bałtyckiego Festiwalu Komiksu.
Jego najnowszy zeszyt, tak jak poprzednie, traktuje o eskapadzie. Wprawdzie niezbyt odległej, lecz nie mniej emocjo-nującej niż np. wojaże do Ko-rei Północnej, Chin czy Birmy (o czym opowiadały poprzednie komiksy). Otóż tym razem artysta wybrał się z kilkuletnim synkiem nad morze. I razem przeżywają męskie przygody.
Louis wydał mi się młodszym bratem Mikołajka, francuskiego chłopca, którego zna cały świat. Louisowi wróżę podobną karierę: ma identyczną ciekawość życia, nieskończone pokłady energii oraz podobnie postrzega dorosłych, starych nudziarzy. O ile jednak siłą opowieści Sempé i Gościnnego były przezabawne komentarze Mikołajka, o tyle historie Delisle'a obywają się bez słów. Niekiedy w kadrach pojawiają się dymki, ale zamiast dialogów zawierają rysunki.
Bohaterowie Kanadyjczyka są typowi i przez to śmieszni. Rysownik doskonale podpatrzył mimikę i zachowania berbecia oraz jego dobrodusznego ojca – czyli siebie.
Pierwszy dzień wakacji, mały nie może spać z emocji. O świcie robi ojcu pobudkę – przecież ma obiecany cały dzień na plaży. Trudno się nie uśmiechnąć, obserwując metody, jakich ima się dzieciak, żeby jak najszybciej znaleźć się nad morzem, nie bacząc na zaspanego rodzica.