Pierwszy tom ujawniaja wątpliwości i rozterki wybitnego twórcy

Zaskakująco szczere zapiski „Dziennika” dramaturga rzucają nowe światło na jego wczesną twórczość

Publikacja: 23.09.2010 01:42

1.10.2009, Warszawa. Sławomir Mrożek

1.10.2009, Warszawa. Sławomir Mrożek

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Siedem lat życia Sławomira Mrożka w niesłychanie ważnym dla niego czasie, bo obejmującym m.in. brzemienną w skutki decyzję wyjazdu z Polski na stałe, polską i niemiecką premierę „Tanga”, przeprowadzkę z Włoch do Paryża, list otwarty w „Le Monde” protestujący przeciw polskiemu udziałowi w agresji na Czechosłowację, śmierć żony pisarza – wszystko to znajduje swój obraz w opublikowanym właśnie nakładem Wydawnictwa Literackiego pierwszym tomie „Dziennika”.

[wyimek]Legendarnie milkliwy pisarz jest w „Dzienniku” wyjątkowo otwarty [/wyimek]

Dziennik ten, którego pełna edycja mieć będzie trzy tomy i sięgnie lat 80., zaczął pisać Mrożek w końcu 1962 roku, jeszcze w Polsce. Całość liczy ponad 3000 stron rękopisu i 800 stron maszynopisu. Nasza wiedza o autorze „Emigrantów” jest obecnie dużo większa, dziennik dopowiada bowiem to, o czym milczą jego sztuki, co tylko w zarysach ujawnia jego eseistyka i biografistyka, i o czym sygnalizuje od pewnego czasu publikowana systematycznie korespondencja.

[link=http://][link=http://empik.rp.pl/slawomir-mrozek-dziennik-tom-1-1962-1969-mrozek-slawomir,prod58575915,ksiazka-p]Zobacz na Empik.rp.pl[/link][/link]

Czytając „Dziennik”, możemy śledzić zażarte zapasy pisarza ze stawiającą opór materią otoczenia, z pustą kartką papieru, wreszcie najbardziej nieprzejednanym przeciwnikiem – samym sobą. Oczywiście na 700 stronach pierwszego tomu „Dziennika” znajdziemy refleksje o przeczytanych książkach i obejrzanych filmach i konstatacje o aktualnej pogodzie oraz o samopoczuciu pisarza, nieliczne – przyznajmy – odpryski polityki światowej, ale nie to jest tu najważniejsze. Najciekawszy jest Mrożek, który się waha, który już coś przeczuwa, już wie, że będzie musiał dokonać wyboru, ale jeszcze nie teraz, jeszcze nie w tej chwili.

Jak zaraz po wydarzeniach marcowych 1968 roku, gdy pisał: „Mogę robić tylko jedno, tylko jeden sposób zachowania muszę sobie wyznaczyć. Nie udawać, że cierpię. Siedzę poza krajem, bo mi tak lepiej. (…) Może przyjść moment, kiedy moje siedzenie cicho stanie się podejrzane, nieetyczne. Poczekamy, zobaczymy”. Nie czekał długo, inwazji państw-członków Układu Warszawskiego na Czechosłowację już nie wytrzymał. A wcześniej, bo 16 października 1968 r., zapisał: „Władze polskie odmówiły mi przedłużenia ważności paszportu. Władze polskie o mnie każą wypisywać, że jestem zdrajcą. A ja władze polskie mam w dupie”.

Z niepokojem co i raz odnotowuje w dzienniku: „Bęc fajeczkę. Bęc szklaneczkę”, w pewnym momencie ujawniając swój alkoholizm. W ogóle ten legendarnie milkliwy Mrożek jest w „Dzienniku” zadziwiająco otwarty. Po śmierci żony w listopadzie 1969 r. wybuchnął niesłychanym, niemożliwym do skomentowania samooskarżeniem. Następnego dnia napisał, że ma ochotę zniszczyć ten rzeczywiście mocno histeryczny tekst. „Nie zniszczę jednak tego – napominał sam siebie – jeżeli chcę mieć świadectwa nie tyle mojej wspaniałości i zapisywanie nie tyle ma służyć skomponowaniu siebie w taki czy inny kształt estetyczny, ale chcę mieć świadectwa tout court”.

Niektóre zapiski rzucają też nowe światło na wczesną twórczość pisarza przed 1956 rokiem mocno zaangażowanego w tworzenie tzw. nowej rzeczywistości i jeszcze przez trzy lata potem pozostającego członkiem PZPR. Wprawdzie z całą mocą stwierdza: „Komunizm nie jest wcale religią, jak to czasem się powiada bez zastanowienia. Zabił ją, ukradł jej papiery, przylepił do jej legitymacji swoje zdjęcie i się nią legitymuje, co chwyta, jeśli nie sprawdza się mu papierów dość dokładnie”, by jednak kiedy indziej, przy okazji lektury „Sennika współczesnego” Tadeusza Konwickiego wręcz rozmarzyć się: „»Bo myśmy zbuntowali ludzi, myśmy ich nauczyli ambicji«, powiada porte-parole PZPR. Zbuntowali – przeciw komu, teraz, po dwudziestu latach, przeciw komu teraz ta lekcja czy przeciw czemu? Ale ta lekcja była zakończona i na tym właśnie opiera swoją wartość, że w swoim czasie była piękna”. A w czerwcu 1969 roku dywagacje o „gorszości” nazizmu czy faszyzmu od komunizmu i odwrotnie zakończy zdaniem: „… ja sam jestem zanurzony i tylko czasem wychylam głowę”.

[ramka]ZAMÓW TERAZ!cena: 66 złotych

Wyślij SMS o treści mrozek1k1na numer 70500 (koszt SMS 0,61 zł z VAT)Płatność przy odbiorze.Szczegóły usługi na www.one-step.pl[/ramka]

Siedem lat życia Sławomira Mrożka w niesłychanie ważnym dla niego czasie, bo obejmującym m.in. brzemienną w skutki decyzję wyjazdu z Polski na stałe, polską i niemiecką premierę „Tanga”, przeprowadzkę z Włoch do Paryża, list otwarty w „Le Monde” protestujący przeciw polskiemu udziałowi w agresji na Czechosłowację, śmierć żony pisarza – wszystko to znajduje swój obraz w opublikowanym właśnie nakładem Wydawnictwa Literackiego pierwszym tomie „Dziennika”.

Pozostało 89% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski