Dwa teatry

W „Ćwiczeniach pamięci" (PIW, Warszawa 1984) Erwin Axer zdaje relację z przebiegu pewnej premiery w Teatrze Wielkim we Lwowie. Był rok 1934, na lwowskiej scenie wystawiono austriacki wodewil Hansa Millera z muzyką Ralpha Benatzkiego „Pod białym koniem".

Publikacja: 09.06.2011 01:01

Scena z przedstawienia „Broadway” w Teatrze Wielkim we Lwowie. 1929 r.

Scena z przedstawienia „Broadway” w Teatrze Wielkim we Lwowie. 1929 r.

Foto: narodowe archiwum cyfrowe

„W akcie drugim – wspomina Axer – zaraz po podniesieniu kurtyny, na balkonie oberży „Pod białym koniem" pojawia się jego cesarska i apostolska mość Franciszek Józef I. Na widowni cicho jak makiem siał. Nagle, jak jeden mąż, wszyscy porywają się z miejsc. Wstają krytycy i profesorowie Uniwersytetu Kazimierzowskiego, mecenasi i konsyliarze wraz z małżonkami, profesor Kleiner i redaktor Laskowicki z „Wieku Nowego", redaktor Hescheles z „Chwili" i profesor Groer z córkami, poeci Balk, Lewik i Maykowski, wstaje w swojej loży wojewoda i wstaje prezydent miasta Lwowa. Patrzę w kierunku loży prosceniowej i widzę, że dyrektor Horzyca stoi i że stoi pani Stasia Horzycowa. Wstał mój ojciec i moja matka, i wstałem ja z bratem. Sala trzęsie się od oklasków. Oklaski, oklaski, nie ma oklaskom końca. Klaszczą senatorzy, pepesowcy i nawet endecy. Klaszczą dostojnicy państwowi.

Leszek Stępowski, który gra cesarza, też jest wzruszony, choć nie wie, dla kogo te oklaski są przeznaczone. Dla niego czy sędziwego monarchy. Na wszelki wypadek salutuje raz po raz i nieznacznym skinieniem dłoni, lekkim ukłonem, pozdrawia widzów. Oklaski trwają i wydaje się, że już, już stanie się cud, że Cesarz przemówi.

Ale Cesarz milczy. Oklaski z wolna cichną, widzowie siadają trochę zażenowani, nie patrzą sobie w oczy, akcja sztuki toczy się dalej".

Piękna to anegdota, jak na dłoni ukazująca różnice między Galicją a resztą Polski, bo przecież nie tylko między sympatią do Franza Josefa a stosunkiem do cara Mikołaja czy cesarza Wilhelma.

Erwin Axer w 1934 roku ma 17 lat i uczy się teatru, co po wojnie zaowocuje wspaniałymi inscenizacjami sztuk Mrożka na scenie Teatru Współczesnego w Warszawie. Z dzieciństwa zapamiętał i taki obrazek („Zeszyty Literackie" 2005, nr 89): „Ulicą Zyblikiewicza idziemy do miasta. (...) Zalewa nas tłum. Wielki karawan ciągniony przez białe konie. I kwiaty, mnóstwo kwiatów. A dalej tłumy. »To pogrzeb Romana Żelazowskiego«, mówi ojciec i tłumaczy mi, kim był dla Lwowa Żelazowski. Lwów jest jedną ze stolic teatru, okazuje się, druga to Kraków. O Warszawie, rzecz jasna, nie było mowy, nie wiem, czy tam w ogóle jest teatr. Dowiaduję się o rolach Żelazowskiego, o jego charakterystycznej wymowie. Później czytałem o tym wszystkim w »Bezgrzesznych latach« Makuszyńskiego, ale wtedy, dzięki Żelazowskiemu i dzięki ojcu, teatr stał się po raz pierwszy w moich oczach czymś bardzo ważnym".

Poznając scenę, miał Axer sporo szczęścia. Lwowskie teatry miejskie wydobywały się z zapaści, nawiązując do wspaniałych tradycji Tadeusza Pawlikowskiego z początków wieku. „Przy Wałach Hetmańskich – pisze Elżbieta Baniewicz w książce „Erwin Axer. Teatr słowa i myśli" (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010) – wrażliwy młodzieniec oglądał teatr narodowy, jakiego w Polsce międzywojennej nie udało się stworzyć nigdzie indziej".

Za pierwszej sowieckiej okupacji teatr polski we Lwowie, choć podlegał niesłychanym naciskom politycznym, istniał. Dzielił wtedy scenę Teatru Wielkiego z zespołem ukraińskim, swoje sztuki wystawiał też Teatr Żydowski. Axer występował jako aktor, pisał audycje dla radia, asystował Władysławowi Krasnowieckiemu, kiedy ten reżyserował „Zemstę" Fredry. I wreszcie zadebiutował samodzielnie, miesiąc przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej – 28 maja 1941 roku, wystawiając „Pannę Maliczewską" Gabrieli Zapolskiej z Marią Zarembińską, partnerką Władysława Broniewskiego, w roli tytułowej. A sezon teatr, od września 1940 roku grający w nowych gmachu przy Jagiellońskiej, zakończył „Krakowiakami i góralami" Bogusławskiego w reżyserii Bronisława Dąbrowskiego. Sześć dni później granemu w wersji skróconej przedstawieniu towarzyszyły już salwy artyleryjskie.

To, co nastąpiło potem, rozgrywane było w zupełnie innych „dekoracjach". We wrześniu 1942 r. Erwin Axer traci ojca, rok później brata. On przeżyje, w Warszawie, gdzie ukrywać go będzie na Żoliborzu późniejsza żona. Po wojnie spotka się z matką, która też w porę wyjechała ze Lwowa.

Wtedy to był zresztą Lemberg nie Lwów. Lwowa już nie będzie, wrócą bowiem Sowieci i nastanie Lwiw, w którym o życiu kulturalnym mniejszości narodowych nie będzie mowy. Ale tliło się ono – pisze Janusz Wasylkowski w „Teatrze z ulicy Kopernika" (Instytut Lwowski, Warszawa 2008) – w trzech szkołach z polskim językiem nauczania, wśród nich w szkole nr 24, gdzie polonista i germanista Piotr Hausvater prowadził kółko dramatyczne. I gdy przeszedł na emeryturę, pod koniec 1957 roku, wpadł na pomysł zorganizowania zespołu teatralnego grającego – uwaga, uwaga – po polsku! Pierwszy występ tego zespołu, wkrótce Polskiego Teatru Ludowego, odbył się 19 kwietnia 1958 r. Przez następne 30 lat ten amatorski teatr, kierowany najpierw przez Piotra Hausvatera, a potem przez Zbigniewa Chrzanowskiego, był jedyną polską placówką kulturalną we Lwowie.

Swoje spektakle wystawiał w Domu Nauczyciela, dawnym pałacu Bielskich przy ulicy Kopernika 42, w małej, ledwie 100 widzów mieszczącej salce. „Pewnie – mówił Jerzy Janicki – że wygląda ona przy trzech czynnych w mieście teatrach jak czworaki przy dworze, jak grządka ocalała po dawnych pałacowych ogrodach, jak ręcznie tkana makatka przy gobelinie. A jednak... Jakaż to ważna data – rok 1958, kiedy po wieloletniej przerwie znów ze lwowskiej sceny przemówiono po polsku".

Krzysztof Masłoń - krytyk literacki „Rzeczpospolitej" k.maslon@rp.pl

„W akcie drugim – wspomina Axer – zaraz po podniesieniu kurtyny, na balkonie oberży „Pod białym koniem" pojawia się jego cesarska i apostolska mość Franciszek Józef I. Na widowni cicho jak makiem siał. Nagle, jak jeden mąż, wszyscy porywają się z miejsc. Wstają krytycy i profesorowie Uniwersytetu Kazimierzowskiego, mecenasi i konsyliarze wraz z małżonkami, profesor Kleiner i redaktor Laskowicki z „Wieku Nowego", redaktor Hescheles z „Chwili" i profesor Groer z córkami, poeci Balk, Lewik i Maykowski, wstaje w swojej loży wojewoda i wstaje prezydent miasta Lwowa. Patrzę w kierunku loży prosceniowej i widzę, że dyrektor Horzyca stoi i że stoi pani Stasia Horzycowa. Wstał mój ojciec i moja matka, i wstałem ja z bratem. Sala trzęsie się od oklasków. Oklaski, oklaski, nie ma oklaskom końca. Klaszczą senatorzy, pepesowcy i nawet endecy. Klaszczą dostojnicy państwowi.

Leszek Stępowski, który gra cesarza, też jest wzruszony, choć nie wie, dla kogo te oklaski są przeznaczone. Dla niego czy sędziwego monarchy. Na wszelki wypadek salutuje raz po raz i nieznacznym skinieniem dłoni, lekkim ukłonem, pozdrawia widzów. Oklaski trwają i wydaje się, że już, już stanie się cud, że Cesarz przemówi.

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski