Bohaterka „Cienkiej granicy przyzwoitości" jest kobietą wzorcową na dzisiejsze czasy. Z bezwolnej, wystraszonej dziewczyny żyjącej na prowincji zmienia się w wielkomiejską, samodzielną kobietę, która toczy z mężczyznami bezpardonową walkę.
Przemiana Elwiry wynika z chęci ucieczki od traumatycznych przeżyć (urodziła dziecko będące wynikiem gwałtu po zabawie w dyskotece). Od wymyślania fabuły pełnej dramatycznych zwrotów akcji Agnieszkę Szygendę bardziej jednak interesuje portret psychologiczny bohaterki. Pokazuje jej drogę niewolną od błędów i trudnych lekcji, ale przede wszystkim – życiowe dorastanie.
Elwira to dziewczyna, jakich dziś wiele. Uciekła ze wsi do wielkiego miasta, by tam rozpocząć wszystko od nowa. Okazało się to nie takie łatwe, bohaterka nieraz balansowała na cienkiej granicy przyzwoitości. Trudno jednak, by było inaczej, skoro w Internecie zamieściła anons o poszukiwaniu sponsora, który zechciałby wesprzeć atrakcyjną kobietę.
Bohaterce udało się wszakże wyjść z tych doświadczeń z lekkim jedynie poharataniem emocjonalnym. Elwira łatwo rozwiązuje kolejne problemy. W mieście znalazła dobrze płatną pracę (i to niejedną), zdobyła wykształcenie, odniosła sukces finansowy. Tylko w życiu prywatnym wiodło jej się zdecydowanie gorzej, ale tylko do czasu. Mniej więcej od połowy powieść zmienia się bowiem w love story z przewidywalnym happy endem.
Dojście do szczęśliwego finału zajmuje ponad 400 stron. Dużo, ale Agnieszka Szygenda chce też dać na nich czytelniczkom nadzieję. Powieść ma krzepić, więc autorka zawarła w niej parę ważnych rad. Najważniejsza jest zaś ta, że trzeba umieć wybaczać sobie i innym. Nie wolno zasklepiać się w nienawiści, a bez otwartości na drugiego człowieka nie można liczyć na życiowy sukces.