Nowa książka Bator, autorki „Piaskowej góry" i „Chmurdalii", to propozycja dla fanów kryminałów, sensacji i historii z dreszczykiem. Łączy w sobie elementy powieści gotyckiej z prawami, jakimi rządzi się dobry kryminał, z nastawieniem na „kto" i „dlaczego" dopuścił się zbrodni. Znajdziemy tu zatem i duszną, upiorną atmosferę podziemnych korytarzy, które kryją w sobie niejedną potworność, i wilgotny mrok lasu, z jego dołami pełnymi wojennych trupów oraz z norami, w których chowają się przestraszone dziewczynki, wreszcie i zduszony jęk, jaki czasem dochodzi z piwnic i zza zamkniętych drzwi „spokojnych sąsiadów, normalnych polskich rodzin". Bo – jak mówi autorka – także polskie piwnice są pełne Fritzlów.
Tekst pochodzi z tygodnika "Uważam, Rze"
Rzecz się dzieje w Wałbrzychu, notabene rodzinnym mieście autorki. Przyjeżdża tu, a raczej powraca po 15 latach nieobecności dziennikarka Alicja Tabor. Ma napisać reportaż poświęcony nagłemu zniknięciu dzieci w Wałbrzychu. Alicja chce jedynie dobrze wykonać swoją pracę, ale jednocześnie nie jest w stanie ustrzec się przed duchami przeszłości, a te zdają wołać ją z każdego kąta rodzinnego domu i otaczającego go lasu. Gdy nasza bohaterka rozpoczyna dziennikarskie śledztwo, trafia na kolejne historie niekochanych, odrzuconych czy też zaplątanych w jej śledztwo osób.
I tu w sposób mistrzowski Bator rozkłada swoje karty. Bo jak to w powieści szkatułkowej, jedne historie prowadzą do następnych, a z tych większych wykluwają się kolejne. Ale dopóki Alicja nie zdejmie choć trochę swojego pancerza, nie będzie w stanie ich wszystkich głośno i wyraźnie usłyszeć. Bowiem, jak to bywa w powieściach noir, główny bohater dopiero wtedy trafia na trop, gdy historia zaczyna dotykać go osobiście. Alicja musi otworzyć drzwi własnej pamięci i stanąć twarzą w twarz z rodzinną tajemnicą, która – dotąd wypierana i nigdy w pełni niepoznana – dławiła ją całe jej dorosłe życie.