Początek XXI wieku zbiegł się z upowszechnieniem książek, których treść znajduje się na nośnikach elektronicznych. Czytniki z ekranem z e-papieru, tablety i smartfony zawłaszczyły czytających w metrach, autobusach i tramwajach pod każdym niebem tego świata. Paradoksalnie to jednak właśnie dzięki nim książka papierowa, fizyczny przedmiot, nie tylko ma szanse zostać uratowana, ale wreszcie odzyskać utraconą pełnię swego czaru.

W połowie XX wieku Hermann Hesse mówił: „W epoce coraz to nowych wynalazków, które zaspokajać będą zapotrzebowanie na rozrywkę i edukację powszechną, książka odzyska należny jej prestiż i szacunek. Nie osiągnęliśmy jeszcze etapu, kiedy najnowsze wynalazki stanowiące konkurencję dla książki drukowanej, takie jak radio lub kino, pozbawią ją tych funkcji, których utratę można by przeboleć" (cyt. za tomem rozmów z J.C. Carrière'em i U. Eco pt. „Nie myśl, że książki znikną", Warszawa 2010).

Jak się zdaje, powoli, acz nieubłaganie zmierzamy ku takiej sytuacji. Nadzieją i radością napawają mnie kolejne elektroniczne urządzenia służące do przekazywania treści książek reprezentowanej tylko za pomocą tekstu, wydestylowanej w postaci zapisanych słów. Napawają radością, gdyż w momencie, kiedy ostatecznie zrezygnujemy z klasowo sankcjonowanego fetysza książki, kiedy „przerzucimy" wszystkie paperbacki na pliki, kiedy zgodzimy się na niekonieczność papieru jako materialnego nośnika rozmaitych treści, dopiero wówczas odzyskamy książkę w pełni jej zmysłowego, materialnego uroku.

Z niecierpliwością wypatruję jaskółek owej szczęśliwej godziny, kiedy to książki powszechnie zaczną być traktowane całościowo, kiedy dla każdego wydania istotny zacznie być także rodzaj papieru, budowa okładki, kiedy druk wklęsły bądź wypukły zacznie świadomie grać ze śladem powstałym na krawędziach stron od cięć gilotyny do papieru. Kiedy faktura, zapach będą traktowane jako pełnoprawny nośnik sensów współgrających z samą treścią – i to nie tylko w książkach artystycznych czy publikacjach w rozmaity sposób eksperymentalnych, ale po prostu jako podstawowe elementy, z których tworzy się książkę. To wtedy odzyskamy książkę jako to, czym była u zarania swojej historii – świadomie komponowanym przedmiotem zbytku, fetyszem angażującym podczas czytania wszystkie nasze zmysły. Odzyskamy ją jako przedmiot erotyczny.

Czytaj więcej w Kulturze Liberalnej