Zacznijmy od stwierdzenia: Skandynawowie piją, ale Norwegowie chyba najwięcej. Autor graficznej opowieści Steffen Kverneland (ur. 1963) wielokrotnie pojawia się na stronach własnego komiksu wraz z kumplem Larsem Fiskem (ur. 1966). Obydwaj z kieliszkami bądź piersiówkami w dłoni.
Stosowanie takiego dopingu ma swoje uzasadnienie. Edvard Munch (1863–1944), jak cała ówczesna bohema, nie stronił od butelki. Pił w knajpach odwiedzanych przez innych utalentowanych „cyganów" albo w samotności, jako że nigdy nie założył rodziny. Nawiasem mówiąc, nazwisko genialnego malarza wymawia się „munk", co znaczy „mnich".
Autor „Muncha" rozgryzał bohatera i analizował jego arcydzieła przez siedem lat, publikując kolejne części w pięciu numerach magazynu „Kanon" (przy współpracy Larsa Fiskego).
Każdy zeszyt/album miał swój leitmotiv – i to pogrupowanie tematyczne wyraźnie zaznacza się w strukturze obecnie wydanego, całościowego tomu. Pobyt w Berlinie; dom rodzinny Edvarda, choroby i śmierć kilkorga członków rodziny; wyjazdy wakacyjne do Åsgårdstrand; motyw ojca; choroba i wyjazd do Nicei; historia „Krzyku"; i na koniec powrót do berlińskich motywów. W aneksie – źródła, przypisy i szkice.
Z tych powodów najlepiej czytać/oglądać tom partiami. A jeszcze korzystniej sięgnąć po album z reprodukcjami oraz biografią napisaną chronologicznie, po bożemu. Dopiero wtedy komiks staje się w pełni zrozumiały, a sylwetka bohatera – pełniejsza.