Paul Pope, lat 45, artysta wszechstronny, guru amerykańskiej alternatywnej sceny komiksowej. Trzykrotny laureat Nagrody Eisnera (wielki honor!). Jeden z niewielu Amerykanów, którzy zaliczyli długi staż u japońskiego wydawcy mangi.
Wielki Escapo po raz pierwszy objawił się publiczności w 1999 roku, w wersji czarno-białej. Po 14 latach Pope rewitalizował swego bohatera, ubierając go w nowe, barwne szaty.
Jego zapierające dech numery przyciągają do cyrku tłumy. Specjalizuje się w widowiskowych ucieczkach (stąd imię) z niebezpiecznych pułapek. Wychodzi cało z opresji, bo... nie wie, co to strach. Wygrywa ze śmiercią, dzięki czemu dorabia się przydomku „Wielki".
Kim naprawdę jest? Człowiek znikąd, bez nazwiska, bez przeszłości, bez rodziny. Sierota i nieudacznik, ma jedynie przyszywaną familię cyrkową.
Kreując postać Escapo, Pope czerpał inspiracje z filmów Felliniego, komiksów Jacka Kirby'ego, a także z utworów Nicka Cave'a (zwłaszcza duet nagrany z Kylie Minogue „Where the Wild Roses Grow"). Ale związki Escapo sięgają znacznie dalej wstecz.
Tematy cyrkowe podejmowali najsłynniejsi malarze przełomu XIX i XX wieku: Seurat, Chagall, Matisse, Léger, Picasso. Cyrkowy mikroświat jawił im się jako antyteza mieszczańskiego dobrobytu i spokoju. Widzieli w tym metaforę życia artysty – połączenie piękna i ryzyka, wzniosłości i bólu, zatarcie granic między kreacją a życiem. Pope sięga do dorobku Picassa z okresu niebieskiego i różowego, kiedy hiszpański mistrz uczynił bohaterami obrazów akrobatów, siłaczy, żonglerów.
W tomie „Wielki Escapo" zawarte zostały dwie historie: miłosne porażenie i śmiertelne przerażenie. Heros schodzi po występie z areny, zdejmuje maskę i ukazuje brzydką, zdeformowaną bliznami twarz. Brak urody to niejedyny defekt Escapo. Ma też wrażliwość, czułe serce i dziecięcą naiwność. Zakochany w uroczej akrobatce Aerobelli nie zauważa, że ona woli przystojnego woltyżera.