Akademia Szwedzka po raz 14. nagrodziła kobietę, po raz pierwszy – autora reportażu. A precyzyjniej – twórczynię osobnego gatunku non fiction: polifonicznej powieści głosów.
Jest w tym niezwykła symbolika. Swietłana Aleksijewicz pisze kronikę ostatniego półwiecza, oddając głos postaciom zbiorowego sowieckiego i postsowieckiego spektaklu. Indywidualność przeciwstawia oficjalnym ideologicznym narracjom, a każde ludzkie istnienie – władzy działającej w imieniu mas. A przy tym sama zachowała w literaturze odrębność.
Zawsze obchodziła ją rzeczywistość. „Torturowała mnie i przyciągała" – mówiła przed laty w wywiadzie. Woli widzieć świat jako chór indywidualnych głosów, bo jedynie w ten sposób może podejść do realności blisko. „Tylko tak w pełni realizuję swój emocjonalny i umysłowy potencjał, mogę być jednocześnie pisarką, reporterką, socjologiem i kaznodzieją".
Profesor Sara Danius, sekretarz Akademii Szwedzkiej, uzasadniając werdykt, podkreśliła, że pisarstwo Aleksijewicz to „pomnik cierpienia i odwagi we współczesności". – Od 40 lat zajmuje się mapowaniem losów ludzi. Ale nie pisze historii zdarzeń, lecz historię uczuć. Oferuje nam świat emocji, wydarzenia zaś takie, jak katastrofa w Czarnobylu czy sowiecka wojna w Afganistanie, stają się jedynie pretekstami do zgłębienia ludzi – mówiła Danius. – Jej pisarstwo to historia duszy.
67-letnia Aleksijewicz od lat była typowana do literackiego Nobla. Podczas niedawnej wizyty w Warszawie (w czerwcu była gościem Big Book Festival) porównała siebie do pszczoły, która zbiera nektar ludzkich opowieści, by ułożyć z nich mozaikowy obraz świata.