Wydawnictwo Penguin Random House ogłosiło, że Michelle i Barack Obama otrzymają 60 mln dolarów za dwie książki, w których osobno podsumują lata spędzone w Waszyngtonie. On będzie korzystał z notatek, które prowadził podczas sprawowania prezydentury, choć zaznaczył, że nie był w nich tak skrupulatny, jak by chciał.
Tajemnicą pozostaje, o czym napisze była pierwsza dama. Dotąd wydała jedynie książkę „American Grown" o ogrodzie, który prowadziła w Białym Domu.
Ogłoszona przez wydawnictwo kwota to rekordowa zaliczka wypłacona kiedykolwiek za dzienniki polityczne. Dwa lata temu „Washington Post" przepowiadał Barackowi Obamie jedną trzecią tej sumy. Jednak 44. prezydent USA odszedł z urzędu jako jeden z najbardziej popularnych przywódców świata, a do tego zajmuje wyjątkowe miejsce we współczesnej literaturze – jako autor i czytelnik.
W wywiadzie dla „New York Timesa" tuż przed końcem prezydentury opowiadał, jak książki pomogły mu przetrwać na szczytach władzy. I wcześniej na bieżąco dzielił się literackimi fascynacjami – uwielbia Szekspira i V.S. Naipaula, czytał „Zaginioną dziewczynę" Gillian Flynn, chwalił Junota Diaza i Jhumpę Lahiri za powieści o imigracji.
Swymi rekomendacjami pomógł lansować gwiazdy literackie, choćby Lauren Groff, autorkę „Fatum i furii" czy Colsona Whiteheada, którego „Underground Railway" ukaże się w Polsce wiosną. Obama wielokrotnie powoływał się na pisma Abrahama Lincolna i uchodzi za najbardziej oczytanego prezydenta od czasów tego wielkiego poprzednika.