Radosna zabawa z Verdim

Dyrygent Łukasz Borowicz wiele ryzykował, decydując się nagrać na płyty jedną z najsłynniejszych oper świata. Jednak z pomocą Adama Kruszewskiego, którego zaangażował do tytułowej roli, odniósł sukces

Publikacja: 21.07.2008 02:23

Radosna zabawa z Verdim

Foto: Rzeczpospolita

Czy jest sens nagrywać polskimi siłami dzieła takie jak „Falstaff”, skoro światowa fonografia dostarczyła tylu wspaniałych wykonań? Firmowały je największe dyrygenckie sławy: Karajan, Bernstein, Solti, Abbado, Muti... Wystarczy chwilę poszukać w Internecie i można kupić dowolną wersję. A jednak nie pomijajmy najnowszej płyty z katalogu Polskiego Radia.

Łukasz Borowicz porwał się na „Falstaffa”, by udowodnić, że Polska Orkiestra Radiowa, której kierownictwo objął rok temu, zdolna jest podołać trudnym wyzwaniom. Jego zespół dobrze zdał egzamin, gdy ostatniej jesieni zaprezentował operę Verdiego. Zapis koncertu, który odbył się w warszawskim studiu, teraz ukazał się na dwóch płytach.

Komponując „Falstaffa” Verdi dobiegał osiemdziesiątki, Łukasz Borowicz jest trzydziestolatkiem, a przy tym artystą z temperamentem, momentami wręcz żywiołowym. W interpretacji niektórych utworów bywa to przeszkodą, tym razem okazało się pomocne, bo sędziwy mistrz opery swe dzieło przepełnił młodzieńczą energią. „Falstaff” jest cudowną zabawą, w której gorzkich refleksji tytułowego bohatera nikt nie bierze serio. On sam zresztą też, skoro w finale śpiewa, że „wszystko w świecie jest farsą”.

Pod batutą Borowicza muzyka Verdiego rzeczywiście bucha radością. Od pierwszego taktu dyrygent wprowadza nas w świat szalonej komedii przebieranek i skomplikowanych miłosnych intryg. Potrafi jednak przy tym utrzymać wykonawców w ryzach. To ważne, bo w „Falstaffie” dominują sceny zbiorowe wymagające precyzyjnego śpiewania.

Żal jedynie momentów, w których Borowicz jakby nie dostrzegł, że Verdi czasami wszakże zwalniał tempo, by dopieścić muzyczny detal lub dać nam chwilę refleksji przy słodko brzmiącej melodii.

Obok dyrygenta bohaterem albumu jest Adam Kruszewski w roli tytułowej – artysta o świetnym głosie i dużym doświadczeniu, który od kilku lat w żadnym polskim teatrze nie może doczekać się roli pozwalającej mu w pełni ukazać umiejętności, zwłaszcza że wcześniej nieraz udowodnił, iż potrafi pokazać skomplikowane charaktery bohaterów Verdiego. Także jako Falstaff na scenie byłby zapewne znakomity.

W nagraniu płytowym Szekspirowskiego podstarzałego podrywacza i opoja Adam Kruszewski kreśli subtelnymi środkami, bez przerysowań, za to z ogromnym wyczuciem znaczenia każdego słowa. Wystarczy posłuchać słynnego monologu, w którym jego bohater szydzi z honoru, by się o tym przekonać.

W obsadzie warto też dostrzec Artura Rucińskiego (Ford), Katarzynę Trylnik (Nanette) oraz Izabellę Kłosińską (pani Ford). Atutów jest zatem sporo, więc choć ta wersja „Falstaffa” nie wejdzie do historii światowej fonografii, na polskim rynku z pewnością jest wydarzeniem.

Verdi/Kruszewski/Borowicz, Falstaff, Radiowa Agencja Fonograficzna 2008

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

j.marczynski@rp.pl

Czy jest sens nagrywać polskimi siłami dzieła takie jak „Falstaff”, skoro światowa fonografia dostarczyła tylu wspaniałych wykonań? Firmowały je największe dyrygenckie sławy: Karajan, Bernstein, Solti, Abbado, Muti... Wystarczy chwilę poszukać w Internecie i można kupić dowolną wersję. A jednak nie pomijajmy najnowszej płyty z katalogu Polskiego Radia.

Łukasz Borowicz porwał się na „Falstaffa”, by udowodnić, że Polska Orkiestra Radiowa, której kierownictwo objął rok temu, zdolna jest podołać trudnym wyzwaniom. Jego zespół dobrze zdał egzamin, gdy ostatniej jesieni zaprezentował operę Verdiego. Zapis koncertu, który odbył się w warszawskim studiu, teraz ukazał się na dwóch płytach.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Kultura
MICAS - pierwsze Muzeum Sztuki Współczesnej na Malcie
Kultura
Koreanka Han Kang laureatką literackiego Nobla. Wiele łączy ją z Polską
Kultura
Holandia: Dzieło sztuki wylądowało w koszu. Pomylono je ze śmieciami
Sztuka
Otwarcie Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie coraz bliżej