Pionierami w leczeniu zimnem byli starożytni Egipcjanie. Medycy lodowatymi kompresami leczyli obrzęki. Znali też przeciwbólowe właściwości zimna.
Po raz kolejny leczenie zimnem odkryli dla świata Francuzi. Pracujący na frontach wojen napoleońskich felczerzy rannych i cierpiących z bólu żołnierzy zalecali okładać lodem.
Współczesną karierę leczenia zimnem, zwanego krioterapią, zawdzięczamy Japończykom. To w tym kraju 30 lat temu Tohiro Yamauchi z Oito skonstruował pierwszą komorę krioterapeutyczną. Stosowana była do leczenia chorych z reumatoidalnym zapaleniem stawów. Z kraju Kwitnącej Wiśni wieść o skuteczności lodowej terapii dotarła do Europy – do Niemiec. W Polsce po raz pierwszy zastosował ją prof. Zdzisław Zagrobelny ze swoim zespołem z Katedry Rehabilitacji wrocławskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Było to w 1983 roku.
Od kilku lat panuje moda na zabiegi krioterapeutyczne. W tej chwili w Polsce działa blisko 30 ośrodków, które mogą się pochwalić własnymi kriokomorami. Czę`ść z nich działa w centrach rehabilitacji i w prywatnych ośrodkach specjalizujących się wyłącznie w zabiegach krioterapeutycznych ogólnoustrojowych, wykonywanych w kriokomorach jedno lub wieloosobowych. Leczy się w nich też miejscowo przy użyciu specjalistycznych dmuchaw. – Krioterapia należy do grupy nowoczesnych zabiegów, w których leczniczym czynnikiem fizykalnym jest niska temperatura. W komorach średnia temperatura wynosi -130 st. C. Ale odczuwalna przez nasz organizm jest dużo wyższa. Ponieważ wewnątrz jest utrzymywana minimalna wilgotność, czyli między 30 a 40 proc. – wyjaśnia Ewa Kuklewska, terapeutka i pełnomocnik zarządu poznańskiej spółki Kriomedica. Maksymalny czas przebywania w tak niskiej temperaturze wynosi 3 minuty. – Dłuższy seans może być niebezpieczny dla naszego zdrowia. Prowadzi bowiem do wyziębienia organizmu. A tego należy unikać. Podczas zabiegu o dwa stopnie spada temperatura i to zaledwie na głębokość dwóch milimetrów – tłumaczy Ewa Kuklewska. Bodziec powoduje silny skurcz naczyń krwionośnych, a następnie intensywne ich rozszerzenie. Krioterapia działa jak szejker dla naszej krwi. Następuje gwałtowna wymiana krwi w całym organizmie – wyjaśnia. Specjalistka dodaje, że pacjenci zaczynają od półtoraminutowego seansu. W co drugim wejściu wydłuża się czas o pół minuty. Po seansie w kriokomorze konieczna jest co najmniej półgodzinna gimnastyka, która poprzez układ mięśniowy wspomaga serce. Dopiero wówczas można sprawdzić, jakie działanie ma krioterapia. – Przede wszystkim ma działanie przeciwbólowe i zmniejsza obrzęki. Dlatego osoby, które mają np. zmiany reumatoidalne, mogą bez obaw przed bólem wykonywać ćwiczenia rozciągające. Dzięki temu ich sprawność wzrasta – tłumaczy Ewa Kuklewska. Efektem oddziaływania niskiej temperatury jest również uruchomienie naturalnych mechanizmów obronnych organizmu. Dlatego zaleca się ją osobom, które mają obniżoną odporność i często łapią przeziębienia.
Niektórym pacjentom lekarze zalecają krioterapię miejscową, która podobnie jak ogólnoustrojowa polega na zastosowaniu bardzo silnego bodźca termicznego w postaci niskiej temperatury. Zabiegiem obejmuje się małą powierzchnię ciała, np. jeden staw, stopę, dłoń lub odcinek kręgosłupa. Do schładzania urazów stosuje się azot lub dwutlenek węgla. W wypadku azotu temperatura wynosi od minus 80 do minus 100 st. C, a dwutlenek węgla ma temperaturę minimalną minus 70 st. C. Czas zabiegu waha się od 2 do 4 minut. – Krioterapia miejscowa działa podobnie jak ogólnoustrojowa. Ma więc właściwości przeciwzapalne, przeciwbólowe i przeciwobrzękowe. Obniża również napięcie mięśni oraz poprawia ruchomości w stawach – wylicza Ewa Kuklewska. Zaleca się ją pacjentom cierpiącym na choroby zwyrodnieniowe stawów i reumatyczne. Świetne rezultaty daje też w leczeniu stanów pourazowych, obrzęków na tle zaburzeń krążenia, dyskopatii i zesztywnień w wyniku zapalenia stawów kręgosłupa. Z zabiegów korzystają też wyczynowi sportowcy.