Był 11 września 2002 roku. Na festiwalu filmowym w San Sebastian dziennikarze czekali na premierę „Podwójnego blefu” Neila Jordana – kryminału, w którym Nick Nolte brawurowo zagrał nałogowego hazardzistę i heroinistę. Zapowiadał się aktorski triumf. Jednak ostatecznie tego dnia uwagę mediów przykuło inne wydarzenie.
W Kalifornii policja zatrzymała mercedesa, który szlaczkiem jechał po autostradzie. Z samochodu wysiadł Nolte – był nie tylko pod wpływem alkoholu, ale jak wykazały testy krwi – zażył również „pigułkę gwałtu”. Zdjęcie, które zrobiono mu podczas aresztowania, obiegło świat: rozczochrane włosy, napuchnięta twarz, nieobecny, zamglony wzrok. Słowem – wrak człowieka.
Urodził się w 1941 roku w Omaha, w stanie Nebraska. Nie wiedział, kim chce być, dopóki kolega nie zabrał go na „Śmierć komiwojażera” do Teatru Pasadena Playhouse w Kalifornii. Zachwycony spektaklem Nolte rzucił naukę i zapisał się na warsztaty aktorskie. Chodził na castingi, dostawał niewielkie role. Miał już 35 lat, gdy w 1976 roku obsadzono go w serialu „Pogoda dla bogaczy” w roli Toma Jordache’a. Sukces był zawrotny. Nolte zdobył nominację do Złotego Globu, ale przede wszystkim zyskał uwielbienie kobiet.
W następnej dekadzie przyszły również sukcesy kasowe na dużym ekranie. Razem z Eddiem Murphym zagrał w „48 godzinach” (1982) i błysnął komediowym talentem jako „Włóczęga z Beverly Hills” (1986). Zyskał ogromną popularność. Media ekscytowały się jego wizerunkiem „niegrzecznego chłopca Hollywood”, outsidera, który nie przejmuje się opinią łamacza kobiecych serc. Tyle że w istocie Nolte miał poważne problemy. Pił na umór. W końcu usłyszał cierpkie słowa od samej Katherine Hepburn: „Słyszałam, że musisz zaliczyć wszystkie rynsztoki w mieście”. Odparował: „Jeszcze kilka mi zostało”.
Ale po latach posłuchał uwag starszej koleżanki po fachu. Zaczął chodzić na spotkania Anonimowych Alkoholików. Trzeźwy i w pełni formy efektownie wkroczył w lata 90. Zebrał znakomite recenzje za kreację tchórzliwego adwokata w „Przylądku strachu” Martina Scorsese i otrzymał nominację do Oscara za występ w „Księciu przypływów”, gdzie partnerował Barbarze Streisand (1991).