Hip-hop to gatunek reporterski, najważniejsze są obserwacje, zamknięte w błyskotliwych frazach. Abradab trzyma się prawideł hiphopowego rzemiosła od lat 90., na przekór temu, że wielu jego kolegów po fachu rozpłynęło się we mgle albo uległo komercyjnym pokusom. Nową płytę wypełnił ciekawymi komentarzami. Choć daleko mu do zadęcia i proroczych tonów, daje dobre recepty, jak unikać ogłupienia i życia w pustce.
Z rymowanych opowieści Abradaba wynika, że niezależne myślenie jest u nas w zaniku - ślepo wierzymy obiegowym opiniom. Coraz częściej tępo powtarzamy, cośmy zasłyszeli i zbyt łatwo oceniamy. Winne są media, które rozciągają „wieści sznur”, ale odpowiedzialność ponosi każdy: „od siedzenia i patrzenia nic się tu nie zmienia”.
W „Dla każdego jego raj” raper jako antidotum zaleca nam... refleksję. Kpi z klimatu zazdrości, wynikającej z naszych kompleksów, a także z tego, że zamiast zajmować się własnym życiem - podglądamy cudze. Trudno ująć sprawę dosadniej i trafniej: „Jobami ciska ten, kto ma ze sobą kłopot. A publika wygwizda, bo życie to nie Sopot”.
Abradab nie jest malkontentem, a płyta nie ma nic wspólnego z narzekaniem czy krytyką. Żywe podkłady i naszpikowany dowcipem język są dowodem, że autor ma do siebie dystans. Zamiast prawić kazania, zachęca do akcji pozytywnej. Nie zapomniał też o swoim podwórku - ciekawie mówi o kondycji polskiego hip-hopu, który z „wielkiego boom” stopniał do „minimum”. I wreszcie - jest fragment o miłości. „Szukam Cię pod swój rytm”, świetny duet z Mariką, to opowieść o ludziach, którzy szukają bliskości, ale nie za wszelką cenę. Nie chcą żyć byle jak, z byle kim. I potrafią o tym zaśpiewać unikając serialowej ckliwości.
[i]Abradab, „Ostatni Poziom Kontroli”, Inna-My-Twórnia, 2008 [/i]