Teraz tańczy się na parkingu

Lider duetu Groove Armada, Tom Findlay, który wystąpi w sobotę w Warszawie, w rozmowie z "Rz" opowiada o koncertach przyszłości

Publikacja: 03.09.2009 01:31

Teraz tańczy się na parkingu

Foto: ROL

[b]Rz: Od narodzin Groove Armady w latach 90. szczególną uwagę przywiązujecie do występów. Lasery, wizualizacje, instrumentaliści – wtedy była to w muzyce klubowej rzadkość, teraz to obowiązujący standard, także w popie i rocku. Czuliście, że przecieracie nowy szlak?[/b]

Tom Findlay: Chciałbym powiedzieć, że przewidzieliśmy koncertowy boom, którego dziś jesteśmy świadkami. Ale po prostu obaj z Andym zaczynaliśmy kariery na scenie – uczyliśmy się fachu jako członkowie grup muzycznych. Dziś nie uważamy się za pionierów, a szczęściarzy. Muzykę taneczną niełatwo połączyć ze scenicznym widowiskiem. Występując na całym świecie, zdobyliśmy doświadczenie, niezwykle ważne teraz, gdy stało się jasne, że przyszłością muzyki są występy na żywo.

[b]Już dziś muzycy się prześcigają, stosując efekty specjalne i technologiczne tricki. Co będzie dalej?[/b]

Wizualizacje i lasery były symbolem elektroniki lat 90., znakiem rozpoznawczym popularnych artystów – Faithless, Underworld, Chemical Brothers. Ale wszystkie fantastyczne kapele, które wyłaniają się teraz, choćby The Klaxons, robią coś odwrotnego: redukują oprawę występów. My również. Przed rokiem na finał festiwalu w Glastonbury daliśmy gigantyczny show – to był dla nas moment zwrotny, koniec epoki. Koncert, który zobaczycie w sobotę w Warszawie, jest nowym wcieleniem – gramy skromniej, z mniejszym zespołem, bez ekranów.

[b]Dlaczego w ostatnich latach koncerty stały się najważniejszym segmentem muzycznego show-biznesu?[/b]

Bo w czasach Internetu nagrania straciły na wartości. Z jednej strony to dla twórców deprymujące, z drugiej – wychodzi nam na dobre. Słuchacze mają ogromny apetyt, chcą konsumować muzykę osobiście. Nowe technologie zawaliły sieć powiązań rządzących show-biznesem, ten system stanął na głowie. Kiedyś muzycy jeździli w trasy, by promować albumy. Teraz wydają płyty, by popularyzować swoje koncerty. Jest więcej miejsca na zabawę, ale i zawodowstwo. Młode brytyjskie zespoły potrafią grać i występować.

[b]Czy w konkurencji z koncertami rockowymi i popowymi twórcy muzyki klubowej są górą?[/b]

Takie porównania straciły rację bytu. Słuchacze surfują po różnych gatunkach swobodnie, jak po stronach internetowych. Są mniej ortodoksyjni, chcą funku, popu, house’u, drum’n’bassu i dubstepu naraz. Zanikanie granic jest zdrowym objawem i służy rozwojowi muzyki.

[b]Jak w ciągu ostatnich 20 lat zmieniła się rola didżejów?[/b]

Widziałem wybuch uwielbienia dla klubowych supergwiazd, takich jak Fatboy Slim. Dziś te bóstwa stanowią elitę. Reszta twórców zrzesza się w artystyczne kolektywy, muzyczne ruchy. Nocne życie Londynu nie toczy się już wokół didżejów, ale właśnie wokół tych środowisk – na imprezę przyciąga nazwa grupy, tytuł imprezy, określone brzmienie.

[wyimek]Hip-hop już nie jest gorącym tematem, za to muzyka dance dynamicznie się rozwija[/wyimek]

[b]A czy kluby wciąż stanowią centrum muzycznego życia?[/b]

Nie w Wielkiej Brytanii. Uleciała z nich energia. Jesteśmy świadkami wielkiego powrotu do lat 90. W sferze brzmień i filozofii towarzyszącej muzyce tanecznej. Znów modne jest działanie pod hasłem „Do It Yourself” – zrób to sam. Wracają imprezy organizowane w fabrykach, garażach, na polach i parkingach. Teraz w klubach bawi się tylko establishment. Wszystko, co ważne i ciekawe, dzieje się poza nimi.

[b]Od lat koncertujecie na kilku kontynentach. Jak się zmienia klubowa mapa świata?[/b]

Kiedy zaczynaliśmy, wszyscy znaczący didżeje pochodzili z Wysp Brytyjskich i USA, bo tylko tam były dobre sklepy płytowe. Teraz nie mamy łatwego życia. Muzyka klubowa stała się zjawiskiem globalnym. Gdzie nie pojedziemy, natykamy się na świetnych didżejów – ostatnio w Australii i Rumunii. Myślę, że podobnie będzie w Polsce.

[b]Czy to w ogóle możliwe – wskazać jeden, dominujący teraz w klubowych brzmieniach trend? [/b]

Trudno o ogólną diagnozę. Mogę mówić o Wielkiej Brytanii: tu świetnie radzi sobie dubstep. Niezmiennie popularny jest drum’n’bass, mocno trzymają się utwory oparte na czytelnej linii basu. Na świecie rośnie popularność utworów bogatych brzmieniowo, gatunki minimalistyczne i surowe przeminęły.

[b]Wygląda na to, że zakończyła się też złota era hip-hopu. Teraz w muzyce rozrywkowej króluje dance.[/b]

Stąd eksplozja światowej kariery Brytyjczyka Dizzy’ego Rascala, który łączy oba nurty. Hip-hop nie jest już gorącym tematem. Natomiast scena taneczna – rozproszona i bardzo zróżnicowana – wciąż dynamicznie się rozrasta.

[b]Taniec jest dla młodych taki ważny?[/b]

Żyją w niepewnych czasach, potrzebują pozbyć się napięcia. Dlatego charakterystyczny dla najnowszej muzyki klubowej jest ładunek optymizmu. Taniec to też próba ucieczki. W Wielkiej Brytanii mamy potężne bezrobocie, dotyka ono w szczególności młodych. Absolwenci uniwersytetów debiutują w niestabilnej gospodarce. Ale w trudnych czasach rodzi się znakomita muzyka. Takiego wybuchu twórczości jeszcze nie widziałem. Teraz, jako doświadczony muzyk, uczę się pokory.

[ramka][b]Tom Findlay Groove Armada [/b]

Didżej i producent; pochodzi z Cambridge, ma 36 lat. W 1995 r. założył z Andym Cato klubowy zespół Groove Armada. Zasłynęli efektownymi występami, utworami tanecznymi i relaksującymi. Ich przeboje to m.in.: „At the River”, „I see You Baby” i „Superstyin”. Sprzedali ponad 2 mln płyt. Organizują londyński Lovebox Festival.[/ramka]

[ramka][b]Sławy muzyki miejskiej w Warszawie[/b]

Orange Warsaw Festival odbędzie się w Warszawie w piątek i sobotę. Na placu Defilad wystąpią sławy muzyki miejskiej. Wstęp jest wolny. Pharrell Willimas przyjedzie z hiphopową grupą The Neptunes, którą tworzy m.in. z Chadem Hugo, partnerem z producenckiego duetu The Neptunes. To oni umożliwili rozwój karier Britney Spears i Justina Timeberlake’a. Koncert elektronicznej Groove Armady wypełnią utwory z nowej, rozdawanej w Internecie płyty. Z Brooklynu przyjedzie MGMT, jedna z najgorętszych niezależnych gwiazd ubiegłego roku, grająca mieszankę psychodelicznego popu z rockiem. Taneczną muzykę zapewni grupa Crystal Method i Calvin Harris, którego album „Ready for the Weekend” właśnie trafił do sklepów. Wystąpią także polscy artyści: Smolik, Plastic, Skinny Patrini, Maria Sadowska i Out Of Tune. [/ramka]

[b]Rz: Od narodzin Groove Armady w latach 90. szczególną uwagę przywiązujecie do występów. Lasery, wizualizacje, instrumentaliści – wtedy była to w muzyce klubowej rzadkość, teraz to obowiązujący standard, także w popie i rocku. Czuliście, że przecieracie nowy szlak?[/b]

Tom Findlay: Chciałbym powiedzieć, że przewidzieliśmy koncertowy boom, którego dziś jesteśmy świadkami. Ale po prostu obaj z Andym zaczynaliśmy kariery na scenie – uczyliśmy się fachu jako członkowie grup muzycznych. Dziś nie uważamy się za pionierów, a szczęściarzy. Muzykę taneczną niełatwo połączyć ze scenicznym widowiskiem. Występując na całym świecie, zdobyliśmy doświadczenie, niezwykle ważne teraz, gdy stało się jasne, że przyszłością muzyki są występy na żywo.

Pozostało 87% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"