Tytuł albumu „Rater R” nawiązuje do sposobu oznaczania filmów – te z literą R zawierają treści dla dorosłych. I w przypadku nowego albumu pochodzącej z Barbadosu wokalistki ostrzeżenie warto potraktować dosłownie. Płyta jest mroczna, wypełniona ostrym brzmieniem – na zmianę gitarowym i elektronicznym, utrzymana w klimacie horroru. Zniknęły chwytliwe popowe melodie, wesołe refreny, taneczne rytmy – cały ten plastikowy sztafaż. Rihanna straszy niczym czarna wdowa, śpiewa o tym, że jest groźna, i opowiada, jak przykłada sobie do skroni rewolwer.
W wywiadach mówi, że płyta była jej terapią po pobiciu przez narzeczonego. Ale okazała się ucieczką. Piosenki mówią o pieniądzach, seksie, śmierci, władzy i sławie. Muzycznie album jest koszmarnie monotonny. Na pierwsze pięć utworów szkoda czasu. Można zatrzymać się przy „Russian Rulette”, ale to piosenka bez tajemnic – zużywa się po jednym przesłuchaniu. W refrenie „Fire Bomb” głos Rihanny przedziwnie rwie się i załamuje – może to trik, który ma się przyjąć w formie telefonicznego dzwonka?
Na 12 piosenek tylko jedna jest ciekawa – „Cold Case Love” to wspomnienie przemocy ukochanego. W pierwszej części piosenkarce wtórują organy, dzięki czemu wyznanie kojarzy się ze spowiedzią. Potem pojawiają się wiolonczele, a w dramatycznym finale – skrzypce, kawalkada komputerowych podkładów i gitarowe solo. Efekt jest znakomity – jak w filmowych scenach końca świata. Ale to płyty nie ratuje.
Wizerunek i piosenki Rihanny drastycznie się zmieniły. W ciągu kilku lat z nastolatki śpiewającej niewinne ballady dla dzieciaków stała się mroczną ikoną seksu. Estetyka i tematyka towarzysząca nowej płycie przypomina „Eroticę” Madonny. „Rude Boy” to właściwie utwór porno: zaproszenie chłopaka, by się z nią zabawił w kapitana i jeźdźca.
Bardziej niepokojące są bezduszna atmosfera płyty i siła wizerunku Rihanny. Z idiotycznie przebranej Lady Gagi można się zaśmiać. Przy miłosnych balladach Beyoncé – tylko się roztkliwić, a na kiczowatą Hannah Montana – machnąć ręką. Ale Rihanna jest często naśladowana. Wspierająca ją machina promocyjna, którą kieruje zamożny raper Jay-Z, nadała jej karierze poważną rangę. Piosenkarka przejęła po Madonnie rząd dusz w popkulturze, bo także przekracza obyczajowe granice. Ale w przeciwieństwie do królowej popu robi to śmiertelnie serio.