Gwiazda pop przekracza obyczajowe granice

Najwyższa pora zacząć się bać. Nowa płyta Rihanny, idolki nastolatków, jest pełna agresji i seksu

Publikacja: 24.11.2009 00:23

Rihanna Universal, 2009

Rihanna Universal, 2009

Foto: Rzeczpospolita

Tytuł albumu „Rater R” nawiązuje do sposobu oznaczania filmów – te z literą R zawierają treści dla dorosłych. I w przypadku nowego albumu pochodzącej z Barbadosu wokalistki ostrzeżenie warto potraktować dosłownie. Płyta jest mroczna, wypełniona ostrym brzmieniem – na zmianę gitarowym i elektronicznym, utrzymana w klimacie horroru. Zniknęły chwytliwe popowe melodie, wesołe refreny, taneczne rytmy – cały ten plastikowy sztafaż. Rihanna straszy niczym czarna wdowa, śpiewa o tym, że jest groźna, i opowiada, jak przykłada sobie do skroni rewolwer.

W wywiadach mówi, że płyta była jej terapią po pobiciu przez narzeczonego. Ale okazała się ucieczką. Piosenki mówią o pieniądzach, seksie, śmierci, władzy i sławie. Muzycznie album jest koszmarnie monotonny. Na pierwsze pięć utworów szkoda czasu. Można zatrzymać się przy „Russian Rulette”, ale to piosenka bez tajemnic – zużywa się po jednym przesłuchaniu. W refrenie „Fire Bomb” głos Rihanny przedziwnie rwie się i załamuje – może to trik, który ma się przyjąć w formie telefonicznego dzwonka?

Na 12 piosenek tylko jedna jest ciekawa – „Cold Case Love” to wspomnienie przemocy ukochanego. W pierwszej części piosenkarce wtórują organy, dzięki czemu wyznanie kojarzy się ze spowiedzią. Potem pojawiają się wiolonczele, a w dramatycznym finale – skrzypce, kawalkada komputerowych podkładów i gitarowe solo. Efekt jest znakomity – jak w filmowych scenach końca świata. Ale to płyty nie ratuje.

Wizerunek i piosenki Rihanny drastycznie się zmieniły. W ciągu kilku lat z nastolatki śpiewającej niewinne ballady dla dzieciaków stała się mroczną ikoną seksu. Estetyka i tematyka towarzysząca nowej płycie przypomina „Eroticę” Madonny. „Rude Boy” to właściwie utwór porno: zaproszenie chłopaka, by się z nią zabawił w kapitana i jeźdźca.

Bardziej niepokojące są bezduszna atmosfera płyty i siła wizerunku Rihanny. Z idiotycznie przebranej Lady Gagi można się zaśmiać. Przy miłosnych balladach Beyoncé – tylko się roztkliwić, a na kiczowatą Hannah Montana – machnąć ręką. Ale Rihanna jest często naśladowana. Wspierająca ją machina promocyjna, którą kieruje zamożny raper Jay-Z, nadała jej karierze poważną rangę. Piosenkarka przejęła po Madonnie rząd dusz w popkulturze, bo także przekracza obyczajowe granice. Ale w przeciwieństwie do królowej popu robi to śmiertelnie serio.

Madonna była w swych prowokacjach mniej groźna i bardziej ludzka, bo leczyła kompleksy, chciała być kochana. A cokolwiek zrobiła, ruszała fala krytyki. Natomiast Rihanna likwiduje granicę między światem dzieci i dorosłych. Ma fanów wśród dziesięcio- i 30-latków, wszystkim serwuje ten sam cyniczno-erotyczny przekaz. I nikt się nie oburza.

Tytuł albumu „Rater R” nawiązuje do sposobu oznaczania filmów – te z literą R zawierają treści dla dorosłych. I w przypadku nowego albumu pochodzącej z Barbadosu wokalistki ostrzeżenie warto potraktować dosłownie. Płyta jest mroczna, wypełniona ostrym brzmieniem – na zmianę gitarowym i elektronicznym, utrzymana w klimacie horroru. Zniknęły chwytliwe popowe melodie, wesołe refreny, taneczne rytmy – cały ten plastikowy sztafaż. Rihanna straszy niczym czarna wdowa, śpiewa o tym, że jest groźna, i opowiada, jak przykłada sobie do skroni rewolwer.

Pozostało 80% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"