Jako że ziarno zasiano wcześnie, narody Północy zbierają plon w dobie muzyki elektronicznej. Obsada pierwszej, zorganizowanej w Fabryce Trzciny, edycji Northern Living Festival tę tezę potwierdza. W piątek czeka nas didżejsko-producencka uczta.
Mikkel Metal może swym pseudonimem zmylić. Muzykę opartą na ciężkich gitarowych riffach porzucił dawno temu, nie interesuje się już depresyjnym shoegazem czy degradującym brzmienie lo-fi. Publiczności zaserwuje techno z elementami melodyjnych fragmentów. Takie połączenie pasuje Mikkelowi. W końcu jest absolwentem wydziału filozofii, a dorabia jako informatyk.
Z kolei Lindstrom zasłynął swym disco brzmiącym tak, jakby powstawało w innej galaktyce. Obecnie muzyk inspiruje się czarną muzyką lat 80. XX wieku, przy czym wszechstronność i ambicja pozwoliły mu zagrać na ostatniej płycie wszystkie partie instrumentalne! Kilkudziesięciominutowe kompozycje z elementami progresywnymi i psychodelicznymi porzucił już jednak zupełnie. Proszę oczekiwać po prostu dobrej rozrywki.
Tej dostarczy również Luomo, niekwestionowana gwiazda wieczoru. Artysta reinterpretował house, z kunsztem wykorzystał w swoich utworach dubową głębię, a do tego nadał syntetycznym nagraniom świeży, organiczny posmak. Gdyby zresztą sprawdzić działalność prowadzoną pod każdą z jego wielu scenicznych tożsamości, okazałoby się, że lista gatunków, które w pewnym momencie kariery go nie inspirowały, jest zaskakująco krótka. „O ile „Vocalcity” było mroczne i przytłaczające, a „The Present Lover” ekscytująco efemeryczny, o tyle „Convivial” jest jak wdech czystego tlenu. Artysta oferuje dźwięk tak ostry i żywotny, że zapiera dech, a zarazem dodaje energii” – pisał o ostatniej, bliższej popowi, płycie twórcy prestiżowy magazyn „Pitchfork”. Kto zaś nie ufa dziennikarzom, może sprawdzić, jakie referencje wystawia producentowi Massive Attack czy Animal Collective.
Mikkel to Duńczyk, Lindstrom jest Norwegiem, Luomo pochodzi zaś z Finlandii. Nie trudno spostrzec, że w układance tej brakuje naszych północnych sąsiadów. Niedopatrzenie organizatorów? Ależ skąd, raczej przykre nieprzewidziane zdarzenie losowe. Choroba Jose Gonzalesa, Szweda argentyńskiego pochodzenia, pokrzyżowała drugi dzień Northern Living Festival. Ma się on odbyć w następnym dogodnym terminie.