"Skarbów..." strzegą dwaj rycerze. A raczej pozostałe po nich renesansowe zbroje. Rozmiarami te wytwory mistrzów płatnerstwa bardziej pasowałyby na drobną kobietę niż rosłych mężczyzn... Ale musieli mieć krzepę, żeby nosić na sobie ponad20 kilogramów metalu.
Vis-a-vis wejścia rozpościera się gigantyczna tapiseria, przywodząca na pamięć wawelskie arrasy. Ta sama epoka, nieodległe warsztaty (ta pochodzi z manufaktury brukselskiej), identyczna technika: wełna połączona z jedwabiem. Zaprezentowaną w Krakowie scenę "Uczty Scypiona" oddano na pozór realistycznie. W istocie starożytność została ubrana w stroje renesansowe – wtedy nikt nie brał pod uwagę historycznych realiów. Ważne było ogólne wrażenie dobrobytu i przepychu, co się w100 procentach udało.
Poza dekoracyjną rolą, dzieła tkackie doby renesansu ocieplały zimne wnętrza zamczysk. Te luksusowe "kaloryfery" można było transportować. Istotna zaleta, jako że dwór hiszpański d panowania Filipa II Habsburga nie miał stałej siedziby. Przemieszczano się z całym majdanem –o czym przypomina kilka pokazanych przedmiotów, jak przenośny ołtarz królowej Izabeli I Katolickiej czy skrzynia na ubrania. Taka ówczesna walizka miała jeszcze jeden plus: zdobiła wnętrza w zastępstwie obrazów: po otwarciu wieka ukazywało się malowidło. W tym przypadku anonimowy artysta zamknął w skrzyni walkę św. Jerzego ze smokiem.
Skoro o gobelinach mowa –Francisco Goya trudnił się ich projektowaniem w początkowej fazie swej dworskiej kariery (w latach70.XVIIIstulecia). Przez trzy lata dostarczył dla królewskiej manufaktury Santa Barbara30 malowideł, wedle których powstały tkaniny. WMNK mamy przykłady projektanckich dokonań Goi. Nic poważnego, same lekkie i wdzięczne sceny rodzajowe, jak zabawa w ciuciubabkę czy dzieci na huśtawce.
Przy okazji warto wspomnieć inną ważną personę tamtych czasów: Anton Mengs, klasycysta, niemiecki mistrz uchodzący za geniusza na miarę Rafaela. Miał wzięcie na europejskich dworach, w tym – w Madrycie. Spod jego pędzla wyszedł konterfekt nastoletniej infantki Marii Józefiny wystrojonej jak własna babka: peruka, sztywna krynolina, ściśnięty gorset, do towarzystwa –pieseczek. Jedynie bystre spojrzenie zdradza wiek modelki, pewnie mocno znudzonej pozowaniem.
Krakowską wystawę zwiedzałam... śladami królewskich dzieci. Nieopodal wejścia znalazły się podobizny nieletnich Anny Marii Wazówny i Zygmunta, późniejszego króla Polski. Uwiecznił ich Marcin Kober, nadworny malarz Stefana Batorego. Powaga ubioru sprawia, że nie wyglądają jak dzieci, lecz wystrojone karły. Zwłaszcza współczuję Annie Marii: nosi monstrualny naszyjnik ze złota i drogich kamieni, schedę po królewskich przodkach. Waga tego cacka? Najmarniej3kg. Oprócz precjozów dzieci obwieszane są amuletami mającymi uchronić je przed niespodziewanym zejściem. Kostucha nie omijała dworów. Toteż z portretowaniem "dynastycznych" a chorowitych dzieci trzeba było się spieszyć, żeby pozostał widomy ślad ich ziemskiego bytu.