Każdy, kto się tu wychowywał, pamięta czasy, w których ochota na kino, muzykę na żywo czy piwo pite w przyjaznych warunkach oznaczała 40-minutową wycieczkę do centrum. Te czasy odchodzą w niepamięć. I to krokami tak dużymi, że pojawia się nawet nutka nostalgii.
Rozkoszny PRL
Czuć ją w otwartej w tym roku Cafe Roskosz. Lokal nawiązuje wystrojem (i inicjatywami) do dziedzictwa dzielnicy. Zadomowił się w miejscu, które ma swoją historię.
– Miały to najprawdopodobniej być pawilony stanowiące zaplecze planowanego bazarku – mówi właściciel Piotr Blachowski. – Z bazarku nic nie wyszło, na jego miejscu stoi dziś kościół, za to Roskosz ma dzięki temu spory ogródek. I przytulne wnętrze.
Meble to prawdziwy PRL-owski skansen. Stoją tu meblościanka, wyszukiwane na Allegro stoliki i fotele z epoki. Ściany zdobią zaś stare aparaty telefoniczne.
W menu nie ma Coca-Coli, bo tu nie pasuje. Są za to domowa bita śmietana, ciasta oraz przysmak „jedynie słusznych" czasów – blok. Jedząc, można przyjrzeć się zdjęciom budowy osiedla, poczytać książki o jego początkach. A później skorzystać ze spaceru z przewodnikiem albo slajdowiska.