Wręcz przeciwnie, jest dla mnie najważniejszy. Konflikt podstawowy tej opery można też opisać jako opozycję między kulturą i naturą. Janusz jest racjonalistą, żyje w oderwanym od rzeczywistości, sterylnym świecie. Natomiast Halka to dziecko natury, jest jednocześnie czysta i dzika. Wyzwanie, które widzę w tej postaci, to połączenie naturalnej erotyki i niewinności. Jako prosta dziewczyna staje się kimś obcym w wielkomiejskim świecie Janusza. A jedną z wyjściowych inspiracji dla jego postaci był dla mnie Stawrogin z „Biesów" Dostojewskiego, zafascynowany prostą, kaleką dziewczyną Marią Timofiejewną, zakochaną w nim aż do obłędu.
Ale przecież libretto opowiada przede wszystkim miłosną historię.
Tak, tylko że ignoruje się jej głębię. Janusza i Halkę łączy prawdziwa namiętność, ale zrealizowanie jej nie jest możliwe, bo oboje wyrośli na innych mitach. On został wychowany na supersamca i libertyna. Chce mieć żonę w swoim świecie i drugą kobietę na wsi. Nie wyklucza to prawdziwej miłości do Halki, która nie może tego pojąć. Jej świat opiera się na tradycyjnej moralności i micie romantycznym, dla niej miłość może być tylko absolutna. Ta różnica w widzeniu świata jest przyczyną dramatów wielu współczesnych ludzi. Niewyobrażalne cierpienie po rozstaniu często wynika nie tyle z organicznej potrzeby bycia z kimś, ile z tego, że wpojono nam, iż kocha się raz na całe życie. Niemożliwość zrealizowania tego marzenia jest przyczyną nieszczęścia wielu ludzi. Halka chce za nie umrzeć.
To bohaterka tragiczna?
W klasycznym rozumieniu tak, ponieważ ginie za swoje przekonania i wiarę w miłość absolutną. Ale każdy prawdziwy bohater stopniowo dorasta do swojej roli, dlatego na początku dramatu chcę zobaczyć pełnowymiarowego człowieka, a nie ofiarę uwodziciela. Halka jest dziewczyną z gór, która przyszła do miasta po to, czego pragnie.
Realizacja „Halki" to wielkie przedsięwzięcie. Nie czuje się pani przytłoczona?