W ciągu sześciu miesięcy artyści i menedżerowie hojnie korzystali z finansowych dobrodziejstw polskiej prezydencji. Narodowy Instytut Audiowizualny, który odpowiadał za towarzyszący jej program kulturalny w kraju, otoczył opieką ponad 1000 projektów.
Zdecydowana większość nie została jednak przygotowana z myślą o naszym przewodnictwie w Unii. Jeśli na liście instytutu znalazło się prawie 60 festiwali, a także ogromna liczba wystaw, koncertów oraz premier teatralnych, to zdecydowana większość tych imprez odbyłaby się i bez specjalnej okazji. Poznańska Malta, Festiwal Muzyki Polskiej w Krakowie, Warszawski Festiwal Filmowy czy Festiwal Szekspirowski w Gdańsku od lat są obecne w kalendarzu wydarzeń.
Dla wielu z nich mariaż z prezydencją okazał się korzystny, bo uchronił od groźby finansowych cięć w trudnym 2011 roku. Polska zaś mogła pokazać się licznym zagranicznym gościom jako kraj kwitnący kulturalnie.
Stworzyliśmy sobie wizerunek efektowny, ale chyba nie do końca prawdziwy. Zweryfikuje go rok 2012, bo kryzys może dotrzeć do instytucji artystycznych i spowodować w nich cięcia budżetowe.
W rankingu kulturalnych hitów prezydencji szczególne miejsce należy się wrześniowemu Europejskiemu Kongresowi Kultury we Wrocławiu. Zarówno jego entuzjaści, jak i krytycy emocjonowali się listą zaproszonych twórców i intelektualistów oraz toczoną przez nich dyskusją. Był jednak ważny, bo zaprezentował naszą ofertę artystyczną szefom festiwali, dyrektorom i menedżerom z całej Europy.
Z myślą o kongresowej publiczności powstał choćby najlepszy polski spektakl sezonu: „Tęczowa trybuna 2012" Strzępki i Demirskiego. Teraz należy czekać na zagraniczne zaproszenia dla naszych artystów i zespołów. Takie choćby, jak z Londynu, gdzie w marcu w 2012 r. zostanie powtórzony wspólny, wrocławski koncert Krzysztofa Pendereckiego i Jonny'ego Greenwooda z Radiohead.
Polska prezydencja była też przykładem, że kultura może udanie łączyć się z polityką. Ideę Partnerstwa Wschodniego wspierała wystawa przygotowana w białostockim Arsenale „Podróż na wschód", obecnie można ją jeszcze obejrzeć w krakowskim MOCAK. Obok artystów z Polski i Szwecji prezentowali się twórcy z Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy.