Na łamy czy na ściany?

Dzisiejsza fotografia prasowa nie daje odpowiedzi na pytania dotyczące świata, przeciwnie – mnoży je, sama pozostając zagadką. Spór o to, czy jest sztuką czy dokumentem, nadal rozgrywa się na naszych oczach

Aktualizacja: 06.03.2012 08:57 Publikacja: 06.03.2012 08:42

KULTURA I SZTUKA FOTOREPORTAŻ MIEJSCE 1. Źródło: Freelancer fot. Andrzej Wiktor

KULTURA I SZTUKA FOTOREPORTAŻ MIEJSCE 1. Źródło: Freelancer fot. Andrzej Wiktor

Foto: Freelancer

Wyraźnie jednak widać, że zdjęcia mają coraz mniej wspólnego z informacyjnym i realistycznym przedstawianiem rzeczywistości.

Zobacz galerię zdjęć

A więc należą do sztuki. W minionym roku mocno społecznie i politycznie zaangażowanej.

Gdy pierwsze zdjęcia ponad 100 lat temu trafiły do obiegu, wydawały się odbiorcom wiernymi odwzorowaniami natury, narysowanymi nie przez artystę, lecz przez światło. Największą fascynację wzbudzało precyzyjne odtworzenie przedmiotów – przez lupę odkrywano na fotografiach ujawnione przez nią szczegóły. Światło malowało więcej niż ludzkie oko było w stanie zobaczyć. Szybkość, dokładność i dostępność uczyniły z fotografii medium masowe. Jednocześnie te zalety stały się argumentami dla tych, którzy fotografii, a tym bardziej fotografii prasowej, nie chcieli i nie chcą widzieć wśród sztuk wizualnych.

BZ WBK Press Foto 2012

Pierwszym prześmiewcą był Eugene Delacroix. Francuski malarz obwieścił: „Wielki artysta koncentruje się na istocie dzieła, odrzucając wszystkie te niepotrzebne i głupie szczegóły!". Według niego ostrość, precyzja, dokładność opisu, bogactwo szczegółów charakteryzują dokument fotograficzny, ale też i wykluczają go z dziedziny sztuki. Kolejni krytycy fotografii pozostający do dziś autorytetami powielali jego zdanie. Poeta Charles Baudelaire mówił, że fotografia „rujnuje sztukę poprzez sprowadzenie jej do reprodukcji". Krytyk literatury i sztuki Gustaw Planch stwierdził, że fotografia niczego nie pomija i niczego nie poświęca, odwrotnie niż sztuka, która musi „wybierać to, co jej odpowiada, i odrzucać to, co jej nie odpowiada". Te opinie, w dosłownej lub podobnej formie, są i dziś obecne. Czy jednak fotografia pozostaje ta sama?

Abstrakcje z paralotni

Oto reportaż, który zajął pierwsze miejsce w kategorii kultura i sztuka. Oglądamy portrety postaci nie z naszego czasu. To uczestnicy inscenizacji bitwy pod Grunwaldem, odtwarzanej w ubiegłym roku z okazji jej 601-lecia. Nie tylko kostiumy, w które ubrano portretowanych ludzi, są wierne epoce sprzed kilkuset lat. Na fotografie patrzymy bowiem tak, jakbyśmy oglądali obrazy w muzeum. Andrzej Wiktor zrealizował je w stylu, który, mówiąc o malarstwie, nazwalibyśmy „caravaggionizmem". Są tu wszystkie charakterystyczne dla słynnego włoskiego malarza cechy: ciemne tło, intensywne kolory, dynamiczna kompozycja i przede wszystkim kontrastowy światłocień, który podkreśla napięcie dramatyczne, wydobywa detale i izoluje postacie.

A fotoreportaż, który zajął I miejsce w kategorii środowisko naturalne? Piękne, abstrakcyjne obrazy zdumiewają – to namalowała natura? Podobne zaskoczenie i zachwyt wywołują artyści uprawiający tzw. land art (z ang. sztuka ziemi) – popularną w latach 70., ale i dziś mającą wielu zwolenników. Tworzywem lub kontekstem dla tej sztuki jest przestrzeń ziemi, jej naturalne procesy, takie jak erozja czy czynniki atmosferyczne; tematem – często detal natury, pejzaż lub jego przekształcenie. Autor nagrodzonego reportażu Kacper Kowalski, by odnaleźć ciekawą perspektywę i uchwycić abstrakcyjny krajobraz w kadrze, używa paralotni.

Popatrzmy też na zdjęcia Franciszka Kluczyńskiego. Bohaterką każdego z nich jest przygarbiona staruszka, której w wędrówce po opuszczonym mieście towarzyszy kot. Czy te kadry nie wyglądają znajomo? A gdyby tak miasto maszynę, czyli „Metropolis" Fritza Langa pozbawić jego bohaterów? Czy nie tak właśnie by wyglądało? Ale reportaż Kluczyńskiego to pierwsze miejsce w kategorii fotografia kreatywna. Jest najmniej „prasowa", bo nie musi wiernie odzwierciedlać rzeczywistości. Może dzięki rozmaitym m.in. inscenizacyjnym zabiegom autora nawiązywać do sztuki. Na tej podstawie można by więc przypuszczać, że najmniej wspólnego ze sztuką będą miały zdjęcia z cyklu „Wydarzenia". Tymczasem wybrane w tej edycji konkursu BZ WBK Press Foto zdjęcie roku należy do tej właśnie kategorii i też jest malarskie.

Portret uczestniczki nowojorskiego marszu oburzonych wykonany przez Tomasza Lazara ma szansę stać się ikoną rozpoznawalną jak „Krzyk" Muncha. Kobietę sfotografowano w momencie aresztowania w nowojorskim Harlemie. Uwaga widza koncentruje się na jej wykrzywionej w krzyku twarzy, którą z mroku wydobywa światło. Na zdjęciu nie widać transparentów ani innych uczestników marszu. Jak u Muncha – zastanawiamy się, dlaczego bohaterka krzyczy. Odpowiedź mogą sugerować policjanci towarzyszący kobiecie. Ale oni są jak rama obrazu. Obojętni, niewzruszeni – tak odbieramy pozostające w cieniu ich profile. Zresztą w obrazie Muncha na drugim planie też obecnych jest dwoje ludzi. Ich brak reakcji wobec tytułowego krzyku pogłębia rozpacz i osamotnienie pierwszoplanowej postaci.

Fotografują obrazy

Według Andre Rouille, filozofa i jednego z najważniejszych dziś krytyków fotografii, tradycyjne wyodrębnianie „decydujących momentów" czy sporządzenie fotograficznego katalogu przedmiotów i niezwykłych punktów widzenia przestaje być praktykowane. Jego zdaniem obecnie nie fotografuje się materialnej rzeczywistości, lecz... obrazy. Świadczy to, jak pisze w tomie „Fotografia", o „zerwaniu fizycznych więzi, jakie kiedyś łączyły fotografię z jej odniesieniem, mających jednocześnie stanowić gwarancję przekazywanej przez nią prawdy". Materialny świat oddala się, a realność przedmiotów, ludzi i wydarzeń zanika. Zdjęcia odwołują się coraz mniej do przedmiotów, a bardziej nawiązują do innych obrazów. „Ludzie są jedynie anonimowymi sylwetkami lub unoszącymi się w kadrze formami. Świat rzeczy ustępuje miejsca znakom, a same znaki tworzą swój własny świat, a właściwie, na nowo – nasz świat".

Prasowa fotografia staje się dziś sztuką nie tylko z powodu nawiązywania do sztuki i znajomych kodów. Ale również dlatego, że wbrew temu, co głosił Gustaw Planch, wiele istotnych szczegółów pomija, wiele poświęca, i tak jak sztuka „wybiera, co jej odpowiada, i odrzuca, co jej nie odpowiada". W przypadku reportażu Michała Korta nagrodzonego w kategorii portret spodziewamy się zobaczyć kolorowy, miejski tłum – wszak fotografował jedną z najbardziej modnych i zatłoczonych ulic Manhatanu, słynną Piątą Aleję. Ale nic podobnego. W jego czarno-białych kadrach widać wyraźnie tylko jedną twarz – tę, która akurat skierowała oczy w obiektyw. To niemal jak sztuka interaktywna – nie fotograf wybiera z tłumu podmiot do fotografowania, lecz podmiot wybiera fotografa. Rzucając ku niemu niespokojne lub zaciekawione spojrzenie skazuje się na utrwalenie.

Eksperyment w Tate Galery

Jednocześnie fotografia prasowa pozostaje nadal sztuką najbardziej społecznie i politycznie zaangażowaną. Zdjęcie Roku Tomasza Lazara, podobnie jak cały jego reportaż poświęcony akcji „Okupuj Wall Street", pokazuje, że oto w kategoriach globalnych nie mamy już do czynienia ze słynnym „społeczeństwem spektaklu", o którym pisał Guy Debord. „Społeczeństwo spektaklu" przekształca się bowiem w „społeczeństwo kontrolowane". Mimo, a może właśnie dlatego, że się przeciw tej kontroli i interwencji buntuje. Dowodem na to jest również inne zdjęcie wyróżnione na tym konkursie. Fotografia Pawła Supernaka z nagrodą „Rzeczpospolitej" pokazuje obecność Baracka Obamy na placu Piłsudskiego w Warszawie. Jego amerykańskiemu uśmiechowi salutuje polski żołnierz – kobieta, kombatant.

Niewątpliwe mocno społecznie zaangażowane są zdjęcia Agnieszki Napierały – portret kobiety z Wybrzeża Kości Słoniowej, która zgodnie z lokalną wiarą i tradycją została obrzezana w wieku 15 lat, czy Andrzeja Mitury – reportaż w kategorii cywilizacja przedstawiający dwóch starych zbieraczy złomu.

Nagradzane w konkursach fotografie i fotoreportaże częściej znajdują dziś miejsce w galeriach sztuki współczesnej niż na prasowych łamach. Tak będzie też pewnie z tymi, które w tym roku wyróżniono w BZ WBK Press Foto. Ciekawe jednak, w jakiej formie będą pokazywane.

Interesujące byłoby powtórzenie zabiegu, jakiego dokonał w Tate Galery fotograf Wolfgang Tillmans. Ten często nagradzany niemiecki artysta jako jeden z pierwszych pokazał relacje i powiązania pomiędzy sztuką, fotografią i prasą. Zaprezentował instalację umieszczając na ścianach obrazy różnej wielkości. Były to fotografie lub druki, które dotyczyły różnych tematów – wśród nich portrety, scenki z życia codziennego. Porozmieszczał je jednak tak, że odnosiły się bezpośrednio do makiet przygotowywanych do druku czasopism. W ten sposób również formalny wymiar prasy wkroczył do Tate Galery. I proroczo, i złowieszczo sugerując, że być może prasa, podobnie jak prasowa fotografia, będzie szukać sobie miejsca w muzeum.

Wyraźnie jednak widać, że zdjęcia mają coraz mniej wspólnego z informacyjnym i realistycznym przedstawianiem rzeczywistości.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 98% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"