Motocrossowe mistrzostwo
Pierwsza część gry Trials udowodniła, że czasami do osiągnięcia sukcesu wystarczy prosty pomysł, proste narzędzia i niska cena. Kolejna odsłona, czyli Trials Evolution, mogła wyłącznie spotęgować sukces poprzednika – i tak się właśnie stało. Wydana w cyfrowej dystrybucji dla konsoli Xbox 360 gra to nic innego jak porządne rozwinięcie klasycznych gier o motocrossach, znanych nawet ze stareńkich produkcji z lat '80.
Tematem gry są tytułowe ewolucje. Nie mają one jednak nic wspólnego z robieniem tricków rodem z torów dla BMX-ów czy deskorolek. Obserwując naszego kierowcę z boku pokonujemy długie, złożone trasy naszpikowane rampami, wyskoczeniami i najróżniejszymi przeszkodami. W pierwszej części gry poruszaliśmy się po zwariowanych, industrialnych miejscówkach, w Evolution twórcy wyszli „z garażu" i przygotowali piękne trasy na otwartej przestrzeni - nadal „zwariowanej". Jeździmy po mocno pochyłych odcinkach, stosach kamieni, dachach samochodów, rurach, pomostach ułożonych na wzór rollercoastera czy wiszących w powietrzu platformach. Nie zabrakło przy tym humorystycznych, absurdalnych akcentów. Niektóre poziomy to... odwzorowanie desantów z II wojny światowej.
Jadąc cały czas po ściśle wyznaczonym torze nie koncentrujemy się na manewrowaniu lewo-prawo, a wyłącznie na odpowiednim wychyleniu motocyklisty i motoru oraz kontroli prędkości. Początkowo gra wydaje się bajecznie prosta - tym bardziej, że oparta jest na świetnie odwzorowanych zasadach fizyki, a nasz zawodnik zachowuje się jak leciutka kukła. Motor prowadzi się lekko i przyjemnie, podnoszenie przedniego koła w górę daje przewidywalnego efekty. A najlepsze, że to wszystko zwykłe pozory. Evolutions błyskawicznie podnosi poprzeczkę, zaraz po krótkim samouczku rzuca nas na głęboką wodę. Doskonałe opanowanie gałek od pada jest niezbędne, aby przejechać trasę szybko i bez błędu, dobrze wymierzając prędkość i nachylenie zawodnika do kolejnych podjazdów i wyskoczni. Ale czy bezbłędny przejazd jest konieczny? Tu kryje się kolejna ciekawa cecha gry - i tak i nie.
Rywal to podstawa
Każda trasa ma liczne punkty kontrolne. W przypadku kraksy, a te zdarzają się co chwila, gdy nie znamy jeszcze nowej trasy, cofamy się nie na początek, a właśnie do takiego punktu. Przejazdy nie posiadają limitu czasowego, więc można próbować ukończyć przejazd aż do skutku. Licznik sekund i ich setnych jednak nerwowo pracuje w rogu ekranu – od czasu przejazdu i ilości błędów zależy na jaki medal zapracujemy. Poza tym przed motorem widzimy uciekające kropki z pseudonimami – to nasi znajomi, którzy też mają Trials Evolution i już grali na tej trasie. I najprawdopodobniej przejechali ją szybciej od nas. Prosty patent doskonale zachęca, czy wręcz zmusza, do maksymalnej koncentracji i powtarzania trasy aż zapamiętamy jej najtrudniejsze momenty i w końcowym rankingu zobaczymy nasz czas na pierwszym miejscu. Tym, którzy grających znajomych nie mają, z pewnością odejdzie dreszczyk emocji, ale zastrzyk adrenaliny (albo nerwów) pozostaje. Niektóre trasy zostały tak zaprojektowane, że można je powtarzać dziesiątki czy setki razy, zanim wykonamy bezbłędny przejazd.
Evolution to nie tylko nowy zestaw tras, ale także dwie opcje na które gracze czekali od dawna. Pierwsza to multiplayer. W grze dla wielu osób już nie obserwujemy fantomowych punkcików, a normalnych zawodników sterowanych przez innych graczy. W mini turniejach ścigamy się na czas z dobranymi przez komputer rywalami albo znajomymi. Kolejną, jeszcze ciekawszą rzeczą, jest edytor tras. Własne projekty mogliśmy tworzyć już w pierwszej części gry, ale – powiedzmy sobie szczerze – mało kto ma żyłkę projektanta i energię do zgłębiania tajników obsługi edytora oraz pomysł na ciekawy poziom. Tym razem twórcy lepiej przemyśleli sprawę – udostępnili dwie wersje edytora, prosty i zaawansowany oraz pozwolili graczom publikować swoje prace w sieci. Już na obecną chwilę jest co najmniej kilkadziesiąt ciekawych, profesjonalnych tras przeznaczonych dla różnych trybów gry. Z kolei dobrze zaprojektowany interfejs pokazuje te najpopularniejsze i najlepiej oceniane, czyli potencjalnie najciekawsze, pozwala szybko je ściągnąć i zagrać. To nad wyraz sympatyczna gra do której chętnie się wraca, bo dostarcza emocji nawet, gdy włączamy ją na kilkanaście minut.