Między innymi. Niczego nie chcemy ukrywać, ale zależy nam także, by Kielce przestały kojarzyć się z konfliktem, on był tylko epizodem w historii tego miasta. I przed nim, i po nim, są wspaniałe dowody na dialog, jaki odbywał się w tym mieście.
Czy zrobią państwo wystawę o pogromie?
Na pewno, ale nie od razu i nie będzie to rodzaj wystawy monograficznej. Tym, co wydarzyło się w Kielcach, zajmują się historycy, socjolodzy, rozmaite instytucje. My chcemy wyjść z refleksją dużo dalej. Naszą misją nie jest budowa mostów między zwaśnionymi narodami, kulturami, tylko edukacja. Pokazanie, czym grozi brak dialogu i jakie są korzyści ze współpracy.
Dlaczego muzeum ma edukować, a nie pokazywać wartościowe obiekty sztuki?
Coraz częściej robi i jedno, i drugie. Muzeum Dialogu Kultur będzie tego dowodem. Po co mamy opiekować się powierzonym nam dziedzictwem, poddawać je konserwacji, badać, chronić, jeżeli nie będzie z niego korzystała publiczność? Muzeum bez widza nie istnieje. Trzeba nauczyć rozumienia dziedzictwa, jakie przechowujemy w muzeach, rozbudzić świadomość uczestnictwa w odbiorze sztuki. W Muzeum Narodowym w Kielcach proponujemy zajęcia edukacyjne już dla przedszkolaków. Ale Muzeum Dialogu Kultur podejmie też inny aspekt tego zjawiska. Żeby zrozumieć współczesny świat, nie możemy się ograniczyć tylko do edukacji o lokalnych tradycjach: artystycznych, społecznych, narodowych. Dzisiejsza kultura artystyczna często korzysta z języków rozmaitych stron świata. Potrzebna jest edukacja o zjawiskach globalnych, pokazanie, że istotą całej kultury jest dialog, przenikanie się tradycji, stylów, szkół. Chcemy promować otwartości, zrewidować przekonania, że nasza kultura jest najważniejsza, przełamać polocentryzm, a nawet europocentryzm, który każe nam z góry patrzeć na inne kultury. Wtedy uczymy się akceptacji inności, a takie nastawienie daje ogromny zastrzyk wiedzy i szeroką perspektywę odbierania tego, co jest istotne w sztuce.
Jak pokażecie ten toczący się dialog?