Chciałam zakupić na kredyt mazdę/
Lecz zamknęli bank i posłali mnie w trzy pizdy/
Jutro wszystko pierdolnie/
Nie zdążysz nawet mrugnąć okiem/
Kim jesteś dzisiaj pracowniku biurowy?/
Kierowcą trolejbusu, palaczem w kotłowni/
Spójrz, jak do twarzy ci w pomarańczowej kamizelce.
BARTO staje się symbolem mentalnej emancypacji rosyjskich dziewczyn mających w dupie schemat „salon piękności – szpilki – botoks – chłopak macho i jego auto – wystawny ślub – bicie rekordów demograficznych".
Póki twoja matka zapieprza w fabryce/
Kupujesz sobie ciuchy, przecież musisz być trendy/
Kupujesz na bazarku dżinsy i spódniczkę/
Tusz Maxa Factora i buciki na obcasach (...)/
W klubie marzysz o wódce, lecz zamawiasz mojito/
Jesteś dziewczyną porządną, wesołą i otwartą/
Obok ciebie jakiś chłopak drze ci się na ucho/
Że zaparkował pod klubem merca, a trochę dalej – samolot/
Jedyne, co trzeba, to rozłożyć nogi/
„Jedźmy szybciej kotku, kupimy jeszcze alko po drodze"/
Hej, koleżanko, bądź twarda jak skała/
Jebać bogatych, daj lepiej biednemu (...).
Najbardziej kontrowersyjną piosenką BARTO, wzbudzającą zainteresowanie FSB i walczącego z ekstremizmem Centrum E, staje się nastrojowa, chilloutowa kompozycja pod tytułem „Jestem gotowa i ty też jesteś gotów".
Demonstracje, sztandary, widziałam to wszystko/
A ty stałeś, na nikogo nie czekając/
(...) Wieczorem czeka nas areszt/
Jestem gotowa i ty też jesteś gotów/
podpalać w nocy samochody mętów/
To nasz życiowy wybór i przejaw dobrego smaku/
wobec tych, dla których prawo stanowi śmieć (...).
Prawo stanowi śmieć, czyli po rosyjsku „musor", będący synonimem gliniarza. W związku z tą piosenką zespół ma już własnego adwokata.
BARTO, które zaczęło od Runetu, ma dziś trasy koncertowe w całej Rosji. Także na głębokiej Syberii, gdzie najnowsze trendy docierają po jakimś czasie, ale nie przyjmują się tak łatwo jak w Moskwie i w Pitrze. W klubach miast takich jak Tiumeń, Krasnojarsk czy górnicze Kemerowo androgeniczna estetyka prezentowana przez zespół Maszy napotyka zdecydowany opór świata opisanego w piosence „King Kong" – „Krążysz wokół mnie jak na ringu/Wypatrując moich stringów".
Dinozaury niezgody powracają
Pod koniec lat zerowych XXI w. Troicki kompletuje ekipę muzyczną, która mogłaby grać koncerty na opozycyjnych wiecach, zwanych Marszami Niezgody. Oprócz młodych podopiecznych Artioma, grupy BARTO i młodzieżowej gwiazdy NOIZE MC udział w nich biorą także starzy wyjadacze – Michaił Borzykin ze starego leningradzkiego TELEWIZORA, autor protest songu czasów pieriestrojki „Twój ojciec jest faszystą", oraz naczelny społecznik rosyjskiego rocka Jura Szewczuk z DDT.
W Marszach Niezgody bierze udział szerokie spektrum sił politycznych, od demokratów po nacjonalistów. Łączą ich żądanie prawdziwej demokracji i protest przeciw systemowi Putina. „Nie jestem politykiem, ale chcę tu wystąpić, by pokazać, że nie zgadzam się na to, co dzieje się w moim kraju" – mówi Szewczuk. Grający koncerty na wiecach muzycy i sam Troicki mają w większości lewicowe poglądy. Początkowo wiece te nie zbierają tłumów – wielu ludzi zraża rozstrzał ideologiczny uczestników. Większość Rosjan woli sytą, ustabilizowaną rzeczywistość, nawet jeśli miałoby to oznaczać życie w środku gigantycznej bańki mydlanej. A poza tym mało kto chce oberwać pałą od nadgorliwego OMON-owca...
Nikomu się jeszcze nawet nie śni, jakie mentalne zmiany przyniesie następny rok.
Protest przeciwko wyrębowi lasu w podmoskiewskich Chimkach to pierwsza spektakularna akcja ekologiczna we współczesnej Rosji. Sprawa lasu, przez środek którego przebiegać ma nowa trasa szybkiego ruchu łącząca Moskwę z Pitrem, budzi kontrowersje. Przeciwko zmowie lokalnych władz z deweloperami protestują grupy z przeciwległych ideologicznie krańców. W leśnej gęstwinie powstają miasteczka namiotowe ekologów, hipisów i działaczy związanych z Antifą. Na przeciwległym skraju obozy w kolorach moro, z transparentami „rosyjski las", rozbijają nacjonaliści.
Artiom Troicki w centrum Moskwy organizuje koncert, w obronie lasu zagrać mają ci sami artyści co zawsze. Policja zatrzymuje ciężarówkę ze sprzętem, więc koncert musi odbyć się bez prądu. Masza z BARTO recytuje przez megafon tekst kawałka o podpalaniu radiowozów – właśnie po tym wiecu zespół musi zatroszczyć się o adwokata. Lecz większość przybyłych na skwer Puszkina widzów czeka na Jurę Szewczuka.
Lider DDT z akompaniamentem gitary śpiewa swój największy przebój lat 90.:
Boże, ile lat już idę, a nie uczyniłem nawet kroku!/
Boże, ile lat już szukam tego, co mam cały czas przy sobie!/
Ile lat już zamiast chleba przeżuwam surową miłość!/
Ile życia wypluwają mi w skroń/
nieobjęte przestrzenie jak naoliwiony pistolet!/
Czarne reflektory parkujące pod sąsiednią bramą/
Kwiaty jaskry, kajdanki i rozdarte usta/
Ile już razy moja głowa/
tocząc się spod topora leciała właśnie tam/
do Ojczyzny!/
Jadę do Ojczyzny!/
Niech mówią, że bestia, lecz nam się podoba/
Choć żadna z niej piękność. I wciąż ufa skurwysynom/
No a nam... tralala tralala/
Słyszysz nas, panie władzo?.
Szewczuka uwielbiają tłumy nie tylko za to, że jest prostodusznym charakternym ruskim pacanem z Ufy, choć także brodatym okularnikiem. Jego największą zaletą jest to, że nie boi się mówić ludziom w twarz tego, co myśli, nie posiada poddańczych odruchów wobec władzy i przyjeżdża wspierać ludzi tam, gdzie dzieją się straszne rzeczy.
Rockman żąda demokracji
Miedwiediew – wielbiciel starego rocka i prezydent Rosji – organizuje pewnego dnia spotkanie ze starymi rockmanami. Pijąc piwo w rozpiętej koszuli przy stoliku w pubie, prezydent wspomina dawne czasy, gdy didżejował na uniwersyteckiej dyskotece i puszczał kawałki Deep Purple oraz Black Sabbath. Obiecuje stworzenie nowej rockowej radiostacji. Nagle pada pytanie: „Czemu nie ma Szewczuka?". „Rozmawiał już z innymi przedstawicielami władz – odpowiada Miedwiediew. – W odróżnieniu od niektórych moich kolegów znam i nawet lubię zespół DDT. Pamiętam nawet, jak pierwszy raz grali w Pitrze, w hali sportowej w dzielnicy Kupczino. Dopiero co przyjechali z Ufy, stolicy Baszkirii, i nikt ich jeszcze nie znał".
Zamiast iść na piwo z Miedwiediewem, Szewczuk już wcześniej wolał pogadać „od duszy" z najgrubszą rybą rosyjskiej polityki. „Władimirze Władimirowiczu, dzwonił do mnie jakiś pana doradca i radził mi, bym nie zadawał zbyt ostrych pytań" – mówi lider DDT wśród błysku fleszy, podczas uroczystej kolacji, na wieczorku charytatywnym dla dzieci chorych na raka, zorganizowanym przez muzyków i literatów Petersburga. „Doradca nie mógł zadzwonić, to na pewno jakaś prowokacja" – żartuje zbity z tropu Putin konfidencjonalnym tonem, niby ze szpiegowskiego komiksu. „No to może nie doradca, tylko jakiś inny dziwoląg" – kwituje Szewczuk. Na twarzach siedzących przy stole VIP-ów pojawiają się rumieńce, zaczynają nerwowo chichotać. Burmistrzyni Petersburga Walentyna Matwienko patrzy na muzyka miażdżącym wzrokiem. „Panie... przepraszam, jak pan się nazywa? Proszę się nie bać i pytać" – mówi Władimir Władimirowicz ze ściśniętymi ustami. „Bardzo się cieszę z tego spotkania, bo to znak, że nieuchronnie przybliżamy się do otwartego obywatelskiego społeczeństwa" – mówi lider DDT, zadając Putinowi wprost pytania o demokrację i wolność słowa. „Panie premierze, wie pan, że istnieje dziś ogromna przepaść pomiędzy bojarami, którzy jeżdżą na migałkach, a zwykłymi ludźmi. Musi nastąpić wolność wypowiedzi i równość wobec prawa – wtedy naprawdę wzrośnie nasz patriotyzm. Patriotyzmu nie da się zaszczepić plakatami, hymnami i marszami – to wszystko już przerabialiśmy. Czy następny Marsz Niezgody będzie rozpędzony przez milicję, czy nie?".
„Bez demokratycznego rozwoju nasz kraj nie ma żadnej przyszłości" – przyznaje Szewczukowi przygaszony Putin, po czym zaczyna z nim dyskutować na temat legalności zgromadzeń ulicznych, sytuacji górników na Syberii, uczciwych i nieuczciwych mundurowych.
Burmistrzyni Matwienko i reszta VIP-ów zamierają w strachu z wybałuszonymi oczami – Szewczuk, przekrzykując się z Putinem, dyskutuje z nim jak równy z równym. Na zakończenie lider DDT wznosi toast: „Wypijmy za to, by nasze dzieci nie mieszkały już w skorumpowanym i autorytarnym kraju, z jedną partią i jednym hymnem...". „Ale hymn to niech już pozostanie jeden" – mówi premier. Po rozmowie Szewczuka z Putinem w Runecie podnosi się wrzawa. „Rockowemu sumieniu Rosji" biją brawo czołowi rosyjscy intelektualiści. Prowadzący programów autorskich i telewizyjnych talk-show mówią: „Właśnie tak powinniśmy rozmawiać z naszą władzą, nie z fałszywym uśmiechem i na kolanach".
Artykuł został opublikowany w tygodniku "Przekrój" w czerwcu 2012 roku