Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
Był człowiekiem o niezwykłym takcie, elegancji i nieskazitelnych manierach. Świetnie prezentował się w kostiumie historycznym, równie przekonujące były jego role współczesne.
W 1960 roku w Teatrze Wybrzeże zagrał Hamleta w reżyserii Wajdy. Przedstawienie okazało się wydarzeniem. Oryginalność duńskiego księcia polegała na tym, że jego bohater był typowym introwertykiem, niechętnym do okazywania uczuć, samotnie przeżywającym swój ból. Po roli Pola w "Kapeluszu pełnym deszczu" dostrzeżono w nim aktora, który może zagrać wszystko. W swoim dorobku artystycznym miał Fetting Chlestakowa w "Rewizorze" Gogola, Alfreda w "Mężu i żonie", Marchbanksa w "Candidzie" Shawa i Hrabiego Henryka w "Nie-boskiej komedii" oraz Chopina w "Lecie w Nohant" Iwaszkiewicza.
Każdą rolę opracowywał precyzyjnie i nasycał prawdą psychologiczną. Świetnie czuł się w dramaturgii rosyjskiej. Dwukrotnie zagrał w "Zbrodni i karze". W latach 60. na Wybrzeżu grał Raskolnikowa, a ćwierć wieku później, w warszawskim Teatrze Na Woli, Porfirego. Po przenosinach do Warszawy ugruntował swą pozycję w teatrach Dramatycznym i Ateneum. Był jednym z pierwszych aktorów, których Zygmunt H?bner zaprosił do tworzonego zespołu Teatru Powszechnego w Warszawie.
Jego pasją była muzyka - uwielbiał jazz. Agnieszka Osiecka wspominała niegdyś jego znakomite wykonania piosenek Aznavoura i Weilla. Przed debiutem teatralnym występował w zespole jazzowym Marabut. W latach 60. prowadził Radiowe Studio Piosenki. Do dziś dreszcz emocji wywołuje jego przejmujące wykonanie ballady "Nim wstanie dzień" z filmu "Prawo i pięść", a także piosenka z serialu "Czterej pancerni i pies".