Norweski saksofonista Jan Garbarek, syn polskiego jeńca z II wojny światowej, zaczął ze swoim zespołem europejskie tournée właśnie w Bielsku-Białej, a zakończy je 22 listopada w Warszawie na festiwalu Jazz Jamboree. Towarzyszą mu: wieloletni współpracownik, niemiecki pianista Rainer Brüninghaus, brazylijski basista Yuri Daniel i pochodzący z Indii perkusista Trilok Gurtu.
Na jedynym albumie koncertowym kwartetu Garbarka „Dresden" słyszymy innego perkusistę - pochodzącego z Afryki Manu Katché, ale od lat Polska ma szczęście właśnie do grającego zamiennie z Manu Triloka Gurtu. To lepsza opcja, bo jego gęste, hinduskie rytmy i popisy gry na najdziwniejszych instrumentach perkusyjnych, stanowiły dodatkową atrakcję koncertu i mocniejszą siłę napędową zespołu.
Od 1970 r., kiedy wytwórnia ECM Records wydała album Jana Garbarka „Afric Pepperbird", uznawany przez wielu krytyków za najważniejszy w historii europejskiego jazzu, norweski saksofonista co kilka lat zaskakuje nowymi projektami. Tym razem nie było nowego zespołu, ale świeżo napisane kompozycje dowiodły, że „nasz" muzyk z Norwegii przygotowuje kolejny projekt. Kiedy go usłyszymy?
- Teraz ukazało się tyle archiwalnych koncertów i wznowienia, że musimy trochę odczekać - powiedział „Rz". Cały czas pracuję nad nowymi kompozycjami, ale nie podjąłem jeszcze decyzji co do ich artystycznego kształtu. Jakich instrumentów użyję, kogo zaproszę do nagrań. Może to będzie koncertowe nagranie z zupełnie nowymi muzykami. Pomysły krążą w powietrzu.
Nawet znawca twórczość Jana Garbarka i brzmień jego saksofonów z przyjemnością wysłuchał nowego repertuaru. Kilka starszych, przebojowych tematów było łącznikiem pomiędzy rozbudowanymi kompozycjami, które z pewnością nie mają jeszcze ostatecznej wersji.