Dla naszych pociech zaczął się rok szkolny. Tymczasem dla Polaków w tak zwanym wieku produkcyjnym, który jak wiadomo się wydłuża, nastał czas trudny – szczególnie gdy kogoś czeka trzymiesięczny okres wypowiedzenia umowy o pracę.
Zwłaszcza dla nich zakup nowych książek dla dziecka oraz linijki, ekierki i cyrkla nie jest perspektywą wesołą lub sentymentalną. Szare komórki zamiast generować z pamięci wspomnienia zakupu ekierki i cyrkla sprzed lat, dręczą bowiem zwolnionych z pracy wizją przyszłości, w której nawet cyrkiel jest za drogi.
Piszę o tym w związku z rozmową, jakiej byłem świadkiem. Dwóch panów w młodym wieku rozmawiało o przyszłości zawodowej związanej ze zmianą pracy. Padło pytanie: „A będziesz przytulał dziesięć kantów?”. Kanty z natury rzeczy trudne są do przytulania. Kto nie wierzy – niech spróbuje. Najtrudniejsze zaś jest przytulanie ich całym ciałem. Może być bolesne. Tak już jednak się dzieje, że w trudnej sytuacji finansowej ból ten wywołuje radość, bo, jak wiadomo od lat: jeden kant to tysiąc złotych. Większy problem językowy mamy z „przytulaniem”. Czynność ta doczekała się sporej literatury muzycznej. Zespół Kombi śpiewał z Marylą Rodowicz „Przytul mnie”. Delikatny zazwyczaj Seweryn Krajewski poszedł dalej i napisał „Przytul mnie mocno”.
Zarówno Kombi, jak i Krajewski mieli na myśli przytulanie miłosne. Tymczasem, gdy słyszą Państwo pytanie: „A będziesz przytulał dziesięć kantów” – pytający jest ciekaw, czy będziecie zarabiać dziesięć tysięcy. Przepraszam za ciekawość: będziecie?!