Jeśli ktoś nawet nie znał tego nazwiska, z pewnością miał kontakt z jego sztuką. Waldemar Świerzy towarzyszył nam przez sześć dekad – od początku lat 50. kiedy to ukończył studia na Wydziale Grafiki w rodzinnych Katowicach, gdzie działała wówczas filia krakowskiej ASP.
Był bowiem autorem ponad półtora tysiąca plakatów, a także licznych okładek książkowych czy płytowych. Jakże znakomite były na przykład jego plakatowe wizerunki Beatlesów czy Rolling Stonesów w czasach, gdy zdobycie zdjęć tych idoli graniczyło w Polsce z cudem. A jeśli ktoś ma w domu pierwsze wydanie bestsellerowego „Imienia róży" Umberto Eco, niech zajrzy teraz do niego i zobaczy, że okładkę zaprojektował Waldemar Świerzy.
Dla młodych Polaków, dla których plakat kojarzy się komputerowo rysowanymi podobiznami gwiazdorów, reklamującymi kolejne tytuły, hasło: polska szkoła plakatu może brzmieć niezrozumiale. Należy wszakże wiedzieć, że w drugiej połowy XX wieku była ona artystyczną potęgą, którą Waldemar Świerzy współtworzył obok Jana Leśnicy, Henryka Tomaszewskiego, Romana Cieślewicza czy Józefa Mroszczaka, u którego studiował.
Do artystycznej czołówki wszedł przebojem. Już jego plakaty z lat 50. do filmu „Czerwona oberża" z groteskową wydłużoną twarzą francuskiego aktora Fernandela czy amerykańskiego przeboju kinowego „Bulwar zachodzącego słońca" zyskały ogromne uznanie. Dziś zaliczane są do światowej klasyki plakatu. A inny jego plakat z tego okresu dla zespołu „Mazowsze" został powielony w milionie egzemplarzy.