Kiedy dojechałem do warsztatu, zacząłem mieć wątpliwości, czy w tym roku nie pospieszyłem się zbytnio. Niebo się bowiem zachmurzyło, deszcz zaczął padać, temperatura spadła i tylko na twarzy klienta w czapeczce jawił się uśmiech.

Główną kanwą jego żartobliwych opowieści były najróżniejsze spotkania z policją, stanowiące doskonały dodatek do filmu Wojciecha Smarzowskiego „Drogówka". Kto nie widział, niech wie, że sporą część działalności głównych bohaterów zajmuje przyjmowanie korzyści majątkowych w zamian za puszczenie w niepamięć punktów karnych.

Facet w czapeczce obracał historiami jak żongler, słowami niewieloma – głównie na k, ch i c. Ale nie tylko. Z powodzi słów wyłowiłem zdanie – bo chociaż z poślizgiem, to jednak chciałem zaproponować Państwu jakąś nową frazę – „Jak mu nie strzeliłem barana!".

Z kontekstu wywnioskowałem, że chodzi o wywoływanie pełnego zaskoczenia. Poszło o to, że patrol drogowy zbaraniał na widok 50 złotych zakamuflowanych w dowodzie rejestracyjnym. Facet w czapeczce śmiał się z tego, że jeszcze nigdy nikomu tak mało nie zaproponował. Dlatego zbaraniał, gdy te pięć dych stróży porządku zadowoliło. „Strzelili panu barana!" – podsumowałem. „Rzeczywiście, zbaraniałem" – potwierdził.