Wrocław ma największy dom dla muzyki

Otwarte w piątek wieczorem Narodowe Forum Muzyki przeniosło Wrocław z sziermiężnego PRL-u na światowe salony XXI wieku.

Aktualizacja: 05.09.2015 12:08 Publikacja: 05.09.2015 11:10

Foto: Fotorzepa, Jacek Marczyński

Aż trudno uwierzyć, że miasto o takich ambicjach kulturalnych, pragnące być ważnym centrum europejskim miało do tej pory salę koncertową dla zaledwie 460 widzów i o urodzie zakładowej stołówki pracowniczej. W piątku wszystko jednak uległo zmianie. W Narodowym Forum muzyki jest sala o trzech balkonach na 1800 miejsc – równa tej, jaką od roku ma NOSPR w Katowicach, ale przebijające tamten gmach dodatkowymi trzema salami kameralnymi.

Podczas uroczystego otwarcia nie mówiono oczywiście wiele o kłopotach, jakie przysporzyła ta inwestycja, oddawana do użytku z dwuletnim poślizgiem. Wspominano za to wybitnego, przedwcześnie zmarłego architekta, Stefana Kuryłowicza, bo to jego projekt, który dokończyła żona, Ewa Kuryłowicz. Podziwiano potężną, choć lekką w wyglądzie bryłę gmachu, wielką, ale przytulną sale koncertową o kształcie przypominającym skrzypce oraz monumentalne foyer w czarno-białej kolorystyce.

Oczywiście zadawano sobie też najważniejsze pytanie: jak brzmi muzyka w sali, za której akustykę odpowiedzialność bierze Artec Consultants, jedna z najlepszych na świecie firm w branży. Obecny w piątek na inauguracji jej projektant Tateo Nakajima zapewnia, że dla niego to nie jest koniec pracy. Będzie we Wrocławiu przez cały sezon, by doskonalić i ulepszać. I powtarza przy okazji ulubione porównanie: – Nowa sala koncertowa jest jak noworodek, trudno w chwili jego przyjścia na świat powiedzieć, jakim będzie człowiekiem.

Prace nad korektami niuansów akustycznych będą zatem trwać i jak podkreśla Tateo Nakajima, to normalne. Wrażenia słuchacza po pierwszym wieczorze są jednak znakomite. Muzykę odbiera się tu tak dobrze, że słychać każde niedociągnięcie wykonawców: złą intonację skrzypiec w orkiestrze, zbyt mocno wybijający się jeden z sopranów w chórze.

Wniosek zatem płynie jeden: jest to miejsce dla najlepszych artystów, w takim wnętrzu trudno będzie zamarkować swe niedoskonałości. A ma ta sala służyć wielu wrocławskim zespołom i festiwalom. Narodowe Forum Muzyki powstało przecież z przekształcenia Filharmonii Wrocławskiej i skupia wiele innych instytucji, które tu teraz będą miały swój dom.

Próbkę różnorodnej wrocławskiej oferty muzycznej publiczność otrzymała już w piątek. Od zagranej na początek fragmentu „Kunst der Fuge" Bacha po orkiestrę symfoniczną. Była prosta, archaizująca kompozycja „O gloriosa virginum" Krzysztofa Pendereckiego na chór a capella zaśpiewana przez chór Narodowego Forum Muzyki i radosne, dziękczynne „Te Deum" Haydna, w którym chór i Wrocławską Operę Barokową poprowadził niedawny szef festiwalu Wratislavia Cantans, Brytyjczyk Paul McCreesh. Po przerwie od popularnej „Orawy" Wojciecha Kilara w wykonaniu orkiestry Leopoldinum pod dyrekcją Hartmuta Rode dominowała już całkowicie muzyka polska. I wtedy wieczór przyniósł to, co najważniejsze: dwa wydarzenia muzyczne. Pierwszym okazał się nowy utwór Pawła Mykietyna „Hommage a Oskar Dawicki", powstały w ub. roku dla Radia France, a teraz wykonany (choć w wersji skróconej) przez orkiestrę symfoniczną i jej szefa, Benjamina Shwartza.

Wydarzenie drugie to dobrze znana przecież z licznych wykonań IV Symfonia Karola Szymanowskiego. Jej fortepianową partię solową Piotr Anderszewski zagrał z takim uczuciem i liryzmem, że nabrała nowych barw, a Jacek Kaspszyk zniuansował grę orkiestry, by świetnie współbrzmiała z solistą. Może to nowa sala pozwala odkrywać inne walory w znanych utworach, a może przede wszystkim Narodowemu Forum Muzyki należy życzyć takich właśnie interpretacji.

Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie
Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka