Oczywiście literatury dla młodzieży, zwanej dziś young adult, jest mnóstwo. Mam jednak wątpliwości, czy ma to cokolwiek wspólnego z autentycznymi dylematami i z prawdą o tym pokoleniu. Tymczasem w „Jutro premiera” odnajduję te same problemy, z którymi stykam się na co dzień w kontaktach z moimi nastoletnimi dziećmi.

Historia opowiedziana w słuchowisku Zaremby wygląda następująco. Grupa uczniów katolickiego liceum, tworzących po lekcjach szkolny teatr, postanawia wystawić „Świętoszka” Moliera. Z jednej strony ma to być, oczywiście, prowokacja wobec dyrektora w koloratce, zwanego Księdzodyrem. Z drugiej zaś niektórzy uczniowie, marzący o aktorskiej karierze, traktują to jak kolejne wyzwanie. Rodzaj próby generalnej przed egzaminami. Tymczasem przygotowania do spektaklu okażą się dla nich czymś w rodzaju egzaminu dojrzałości, ale tej życiowej. A praca nad tekstem Moliera stanie się rodzajem psychodramy, która wydobędzie z młodych ludzi emocje. Także te negatywne, przez co od tragedii będzie dosłownie o włos. Zresztą w „Horrorze licealnym” Piotra Zaremby, na którego motywach powstało słuchowisko, do dramatu w końcu dochodzi. Kto ciekaw, niech sięgnie po książkę.

Jak na tak krótką formę (40 minut) słuchowisko Piotra Zaremby mieści pokaźną kolekcję istotnych tematów. Pierwszym jest kwestia samego teatru. Tego jaki jest dziś w Polsce i jak np. uwspółcześnia klasykę na siłę. Dla tych którzy teatrem się interesują żarty ze słuchowiska Piotra Zaremby, podawane zresztą zupełnie serio, brzmią bardzo gorzko. Ileż to razy widzieliśmy dopisywane do klasycznych sztuk, zupełnie bez powodu, piosenki rapowe? Albo umieszczane w tekstach -traktujących o czymś zupełnie innym - wątki feministyczne, transgenderowe czy antyprzemocowe? Tylko nieliczni twórcy nie podążają dziś za tą modę, która zmieniła się, w jakże męczącą, manierę. Ale przede wszystkim „Jutro premiera” to opowieść o dzisiejszych nastolatkach. To, że są antyklerykalni nie zaskakuje, przecież niemal co dzień czytamy o tym jak masowo rezygnują z udziału w lekcjach religii. Ale jednocześnie nie są też w pełni progresywni. U części bohaterów słuchowiska wojujący feminizm wywołuje uśmiech politowania, u innych sprzeciw, a jego opaczne pojmowanie niemal prowadzi do tragicznego finału. Ale nie o to tutaj chodzi, że feminizm jest zły, a katolicyzm dobry. Rytualna religijność Księdzodyra (Leon Charewicz) też jest obśmiana. Chodzi o to, że świat dorosłych nie ma dla nastolatkom do zaproponowania niczego co by ich przekonywało. Może dlatego, że i pokolenie rodziców wydaje się tu równie zagubione. Szkoła się stara (co dobrze pokazuje w roli nauczycielki Andżelika Piechowiak), ale też nie daje rady.

Choć opis może sprawiać wrażenie dość ponure, słuchowisko bywa autentycznie zabawne w czym spora zasługa reżysera Sebastiana Konrada oraz młodych aktorów, w dużej mierze studentów Akademii Teatralnej (choć jest też wśród nich wschodząca gwiazda Teatru Narodowego Paweł Brzeszcz), podających momentami tekst solennie niczym na szkolnej akademii. Co, zwłaszcza w zderzeniu z frazami klasyków, (poza Molierem jest tu i Gałczyński) wywołuje uśmiech. I sprawia, że patrzymy na bohaterów z sympatią. Bo szyderstwo jest tu zarezerwowane dla telewizji, do której wybierają się uczestnicy dramatycznych wydarzeń. Cóż, żyjemy w takich czasach, że liczy się tylko ten dramat, o którym opowiedziano w mediach.                

Piotr Zaremba „Jutro premiera”

reż. Sebastian Konrad, Teatr Polskiego Radia, premiera na antenie radiowej Jedynki 5 lutego tuż po 21.00