Reklama

„Django" czyli brutalna historia niszczy artystę

„Django" – historia genialnego gitarzysty w czasach II wojny zainaugurowała tegoroczny festiwal filmowy.

Aktualizacja: 11.02.2017 14:47 Publikacja: 10.02.2017 23:01

Reda Kateb jako Django Reinhardt

Reda Kateb jako Django Reinhardt

Foto: EPA

– Ojciec opowiadał mi, że w czasie wojny, jako młody chłopak, słuchając koncertów Djanga Reinhardta, na chwilę zapominał o świecie wokół – mówił w czwartek w Berlinie Etienne Comar. – A potem usłyszałem, jak kompozycje Djanga gra mój bratanek. Zrozumiałem, że ta muzyka ma wielką siłę.

Etienne Comar, producent i scenarzysta, m.in. „Ludzi Boga" i „Ceny sławy", był tak zafascynowany postacią Reinhardta, że postanowił po raz pierwszy sam stanąć za kamerą.

Bohater jego filmu uchodził za jednego z najlepszych gitarzystów świata. Wychował się w romskich obozowiskach pod Paryżem. W 1928 roku, w wieku 18 lat, w czasie pożaru doznał ciężkich poparzeń. Stracił dwa palce, ale nauczył się grać trzema pozostałymi. Zakochany w jazzie, stworzył kwintet i występował z nim w całej Europie. W czasie wojny grał w Paryżu.

Jedną z pierwszych sekwencji filmu jest długi koncert. Kamera pokazuje pasję i zatracenie w muzyce. A salę ogarnia szaleństwo.

– Jestem muzykiem. To nie moja wojna – mówi Django, ale to jest jego wojna. Swing zostaje zakazany, Niemcy konsekwentnie przeprowadzają plan wyniszczenia Romów. Rodzinę Djanga też zaczynają dotykać represje. On sam próbuje nielegalnie przedostać się do neutralnej Szwajcarii.

Reklama
Reklama

– Chciałem pokazać człowieka, który ucieka – mówi reżyser. – Wszystko zdarzyło się naprawdę. Pewne wątki musieliśmy ubarwić i zmienić, ale rodzina Djanga zmiany zaakceptowała.

Comar pokazał historię wdzierającą się w życie muzyka. W ostatniej scenie Django w maju 1945 roku dyryguje zespołem grającym jego kompozycję, requiem dla Romów, którzy wojny nie przeżyli.

Dla Reda Kateba zagranie Djanga było wyzwaniem. Poza nagraniami muzyki po Reinhardcie zachowało się niewiele materiałów. 300 zdjęć i zaledwie dwie minuty filmu.

– To był mój debiut reżyserski i jego pierwsza duża znacząca rola – przyznaje Comar. – Odbyliśmy ekscytującą i ryzykowną podróż.

W tej podróży jest dużo kreacji, ale też niemal dokumentalna precyzja w odtwarzaniu realiów epoki. „Django" jednak rozczarowuje. Realizatorzy nie mogą się zdecydować, czy chcą opowiedzieć o cierpieniach Romów, czy o dramacie muzyka, którego nazistowski reżim zamienia w upokarzanego człowieka drugiej kategorii, czy o francuskim ruchu oporu, czy wreszcie o tym, jak rzeczywistość zmienia rolę i stosunek do sztuki.

„Django" to pierwszy konkursowy film tegorocznego Berlinale. Jego konkurentami w walce o Złotego Niedźwiedzia będą m.in. „Dinner" Orena Movermana, „A fantastic Woman" Sebastiana Lelio, „The Party" Sally Potter, „Return to Montauk" Volkera Schloendorffa i „Pokot" Agnieszki Holland.

Reklama
Reklama
Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama