– Może gdybyśmy byli razem, to przestałyby wokół nas dziać się te dziwne rzeczy – mówi bohater filmu Petra Zelenki do swojej byłej narzeczonej. – Nie Petr – odpowiada dziewczyna. – Te dziwne rzeczy nie są wokół. One są w nas.

Zelenka opowiada o współczesnych Czechach, ale nie nie sili się na wielkie historyczne freski. Pokazuje zwyczajnych ludzi. Trochę dziwnych, trochę śmiesznych, a przede wszystkim bardzo samotnych.

30-letni Petr pracuje jako operator wózka na lotnisku i szaleje z tęsknoty za dziewczyną, która go rzuciła. Jana z kolei wydzwania do ulicznej budki, żeby w ten sposób podrywać przechodzących obok przypadkowych facetów. Sąsiedzi Petra mogą uprawiać seks tylko wtedy, gdy ktoś ich podgląda. Jego matka zaś jest starzejącą się kobietą zwariowaną na punkcie działalności charytatywnej, a ojciec – kiedyś lektor kroniki filmowej – zamkniętym w sobie, wstydzącym się własnego głosu i wpadającym w apatię straceńcem.

Ten zbiór dziwnych indywiduów, z pozoru zresztą zupełnie zwyczajnych, ma nieodparty wdzięk i siłę. Każdy z bohaterów Zelenki trochę rozpaczliwie i na oślep, ale przecież z wielką determinacją szuka szczęścia.Petr Zelenka, obok Jana Svěráka, Davida Ondříčka, Jana Hřebejka, Ondřeja Trojana, należy do najbardziej interesujących twórców współczesnego kina czeskiego. Wszyscy oni zarzekają się, że nie tworzą żadnej grupy ani szkoły, coś jednak ich łączy. To ciepły stosunek do świata, umiejętność wybaczania ludziom grzechów, niechęć do oceniania. Takie też są „Opowieści o zwyczajnym szaleństwie” – smutno-śmieszny film, który gorąco polecam.