Najpierw były spotkania. Przez rok dziesięć przyjaciółek jeden dzień w miesiącu rezerwowało na wielogodzinne pogaduchy. O czym? O życiu, pracy, swoich radościach i problemach. Ale w każdej z nich rosło przekonanie, że musi się podzielić z innymi kobietami energią, którą wynosi z tych spotkań. – I tak powstała Dojrzewalnia Róż – mówi jedna z założycielek ośrodka Ewa Panufnik. – Jesteśmy grupą kobiet organizującą szkolenia oraz festiwale dla innych kobiet – wyjaśnia. Dojrzewalnia jest tylko jednym z “miejsc wyłącznie dla pań”. Są już w stolicy kluby fitness dla płci pięknej, seanse w kinach, powstają kolejne kawiarnie. A przykład państw zachodniej Europy pokazuje, że to dopiero początek. W Londynie powstała np. korporacja taksówkarska Pink Ladies Cab, tylko dla kobiet i prowadzona tylko przez nie. A we Włoszech stworzono plaże tylko dla pań. – Popularność takiej oferty wynika zarówno z efektu nowości, jak i chęci tworzenia wspólnoty, która jest typowa dla kobiet – wyjaśnia dr inż. Agata Gąsiorowska z Zakładu Psychologii Zarządzania i Zachowań Konsumenckich Politechniki Wrocławskiej. – W tradycyjnym społeczeństwie więzi między kobietami służyły wzajemnemu wsparciu w wykonywaniu domowych czynności – to była wspólna opieka nad dziećmi czy osobami starymi. Wiele współczesnych pań odczuwa silną potrzebę powrotu do takich kontaktów – dodaje.
Dojrzewalnia Róż nie jest typowym ośrodkiem szkoleniowym do nauki języków czy księgowości. Tworzące je kobiety nie mają ani biura, ani sal. Całość firmy mieści się w kilku segregatorach w domach dwóch koleżanek – Ewy Panufnik i Lucyny Wieczorek. – Nasza oferta też nie jest typowa, bo nie proponujemy kobietom zajęć np. z obsługi komputera, ale warsztaty rozwojowe – mówi Ewa Panufnik. Sztandarową imprezą ośrodka jest “Progessteron”, czyli “rozwojowo-rozrywkowy festiwal dla kobiet”. Dwa razy w roku przez dwa dni panie mogą brać udział w 100 warsztatach, m.in. bębniarskich, samoobrony, tanecznych, muzycznych czy psychologicznych. – Na pierwszy festiwal przyszło 300 kobiet, na kolejny zgłosiło się ich już ponad 400. W ostatniej edycji wzięło udział 700 warszawianek – wylicza współzałożycielka Dojrzewalni Róż. – Zainteresowanie “Progessteronem” przeszło nasze najśmielsze oczekiwania – przyznaje Panufnik. Pierwsze spotkania odbywały się tylko w Warszawie, później idea warsztatów wyłącznie dla pań poszła w Polskę. Dzisiaj festiwal odbywa się już w dziesięciu miastach. Nie tylko w tych największych, jak Poznań czy Wrocław, ale także w Zielonej Górze czy Rzeszowie. Popularność festiwalu – jak twierdzi pani Ewa – świadczy o potrzebie posiadania przez kobiety miejsca i grona, w którym mogłyby się poczuć bezpieczne.
Trzy tygodnie temu powstała warszawska filia kawiarni Babie Lato. W Babim Lecie płeć brzydka jest tolerowana, ale pod pewnym warunkiem: panowie muszą założyć perukę. W każdym lokalu (są już cztery w całej Polsce: w Warszawie, Częstochowie, Lublinie i Katowicach) jest ich kilka – od blond loków po czarne dredy i pomarańczowe warkocze. Stołeczny klub powołały do życia trzy koleżanki z pracy. Do godz. 16 siedzą za biurkami, a po 16 do zamknięcia lokalu zamieniają się w zarządzające własną knajpą biznesmenki. – W naszym mieście po prostu brakuje miejsc, gdzie można posiedzieć spokojnie przy kawie. Albo są kosztowne restauracje, albo puby pełne młodych ludzi – uważa Beata. W lokalu przy ul. Grzybowskiej 30 wszystko jest dopasowane do kobiecych potrzeb. Na przykład fotele są na tyle szerokie, aby oprócz siedzącej pani zmieściła się obok niej torebka, nawet największa. A stoliki specjalnie wymierzono tak, by nogi klientki, choćby na kilkucentymetrowych obcasach, mieściły się pod blatem.Beata, jedna z trzech założycielek warszawskiej klubokawiarni, tłumaczy nam filozofię miejsca. – Przyświecało nam hasło: wszystko dla pań – mówi. – Dlatego wnętrze jest urządzone w jasnych i ciepłych kolorach, a odległość pomiędzy stolikami na tyle duża, aby rozmawiające panie nie zagłuszały się nawzajem i nie słyszały, co mówi kobieta przy stoliku obok – wyjaśnia. Pierwsze Babie Lato założyło ponad trzy lata temu w Częstochowie 38 koleżanek. O lokalu zrobiło się głośno, kiedy właścicielki oskarżono o dyskryminację i ograniczenie praw obywatelskich. Sąd oddalił pozew urażonego mężczyzny.
Powstawanie miejsc tylko dla kobiet to także wynik rosnącej roli Polek jako konsumentek. Interes w takich usługach wyczuły duże firmy. Ponad dwa lata temu Gymnasion założył pierwszy fitness club tylko dla pań. Dzisiaj w stolicy działa ich już sześć. Rzecznik prasowy sieci Agnieszka Musioł zaznacza, że ok. 65 proc. korzystających z klubów to właśnie przedstawicielki płci pięknej. – Postanowiliśmy więc stworzyć miejsca, gdzie czułyby się komfortowo, bo część pań krępuje się, kiedy musi ćwiczyć we wspólnej sali z mężczyznami – wyjaśnia. I dodaje, że większość instruktorów to też kobiety. – Nasze klientki bardzo poważnie traktują hasło “Facetom wstęp wzbroniony”. Często się zdarza, że wypraszają pana, który czeka na swoją ćwiczącą żonę – opowiada Musioł. Równie rygorystycznie do sprawy płci podchodzą też organizatorzy “Kina na obcasach” w sieci Multikino. Raz w miesiącu kino robi pokazy zamknięte dla mężczyzn. Oprócz filmu specjalnie wybranego dla pań jest też dodatkowa atrakcja, np. pokaz tańca, mody, kosmetyków czy zajęcia fitness.Co ciekawe, “Kino na obcasach” wymyślił mężczyzna: Marcin Spisz. – Chcieliśmy przyciągnąć do nas panie – przyznaje. I udało się. Premierę “Kino” miało ponad rok temu. Dzisiaj pokazy są organizowane w 11 miastach.
Z czasem kobietom nie wystarczają już tylko spotkania od czasu do czasu. Dla tych, które przy okazji chcą też się sprawdzić, biura podróży organizują specjalne wyprawy. W ubiegłym roku z takim projektem ruszyła Fundacja Marka Kamińskiego, która zorganizowała wyjazd na Mauritius. – Bizneswomen to nie zagubione istotki, które potrzebują męskiego ramienia – opowiada dyrektor fundacji Tatiana Chylińska. – A na taki wyjazd decydują się właśnie kobiety czynne zawodowo, niezależne finansowo, ale zestresowane pracą, szybkim tempem życia. Bardziej ekstremalną wyprawę proponuje biuro podróży Safari Travel. Podróżniczki czeka przeprawa dżipem wyboistymi afrykańskim drogami, a także noclegi pod gołym niebem.Na wycieczki w damskim gronie, jak zaznacza Chylińska, decydują się kobiety w różnym wieku i z różnych części kraju. – Trochę obawialiśmy się konfliktów, jednak ani różnice wieku, ani wykształcenia w przypadku naszej grupy nie miały znaczenia. Wydawać by się mogło, że wszystkie są wyemancypowane i samotne. Ale zazwyczaj mają rodziny, dzieci, a ich emancypacja objawia się głównie tym, że potrafią podjąć decyzję i pojechać na drugi koniec świata bez faceta. I świetnie się bawić – mówi Chylińska.