O ile na stołach polskich chrześcijan karp tradycyjnie nabiera rytualnej powagi raz do roku, w wigilię świąt Bożego Narodzenia, o tyle u polskich Żydów rytuał przyrządzania i spożywania karpia powtarzał się praktycznie co tydzień, oczywiście w tych domostwach, które było na to stać. Wielu zapach gotowanej ryby wręcz kojarzy się z nastrojem zbliżającego się szabatu.
Karp jest najbardziej „żydowską” z ryb także dlatego, że to żydowskim podróżującym Jedwabnym Szlakiem przypisuje się sprowadzenie w XVII wieku karpia z Chin do Europy Środkowej, a ściślej – do Polski właśnie. Tutaj też Żydzi zakładali pierwsze w Europie stawy hodowlane.
W Talmudzie znajduje się przypowieść o tym, jak pewien wybitny rabin gościł na wieczerzy rzymskiego cesarza i uraczył go faszerowaną rybą. Potrawa cesarzowi smakowała tak bardzo, że przykazał przyrządzenie podobnego dania swojemu pałacowemu kucharzowi. Ten próbował na różne sposoby, ale cesarz ciągle był niezadowolony. Posłał więc po rabina, który wyjawił mu, że Żydzi do ryb używają specjalnych przypraw, niedostępnych dla innych wyznań. „Jakież to przyprawy?” – dopytywał władca. „Te przyprawy – odparł rabin – nazywają się szabat”.
Oczywiście ryby jadano przede wszystkim na zimno, jako że trzeba je było przygotować wcześniej. Obok opisywanej wcześniej gefilte fisz do najbardziej tradycyjnych potraw zaliczają się rybne pulpety w galarecie.
1,5 kg karpia