Czas do wyboru i koloru

Swatch ma 25 lat. Najpopularniejszy współczesny zegarek jest jak dżinsy. Wciąż ten sam, a ciągle inny

Publikacja: 24.07.2008 01:24

Czas do wyboru i koloru

Foto: Rzeczpospolita

To była sensacja. Kolorowy, plastikowy zegarek, który dobrze chodził i którego nie trzeba było nakręcać. Kiedy w Polsce wczesnych lat 80. pojawił się pierwszy swatch, od razu stał się marzeniem, nie tylko nastolatków, szpanem i luksusem.

Chyba nie całkiem w ten sposób pojmowali go jego twórcy. Im chodziło o zegarek tani, modny, który można by wymienić na modniejszy, gdy się znudzi. Ale w Polsce nie było tak dobrze. Na Zachodzie boom giełdowy, u nas bida po stanie wojennym i kartki. 50 dolarów to był majątek, a swatch kosztował pensję nauczyciela.

Do tej pory w naszej strefie geograficznej zegarek to była świętość. Symbol dostatku, trwałości. Pierwszy dostawało się na komunię, następny od ojca albo po ojcu na maturę. Królowały ruskie poljoty, enerdowskie ruhle. Tissoty, longiny i doksy mieli tylko zamożni albo ci, którzy odziedziczyli je po rodzinie.

Szwajcarskich producentów zegarków pod koniec lat 70. ogarnął kryzys. Udział w globalnej produkcji spadł z 45 do 15 procent, konkurencją stały się tanie i brzydkie zegarki kwarcowe z Azji. Coś należało zrobić.

Zaczęto pracować nad uproszczonym mechanizmem w plastikowej obudowie. Po wielu próbach powstał mechanizm składający się z 51, a nie, jak dotąd, z 91 części. Zegarek był nie tylko dokładny, ale wodoszczelny i wstrząsoodporny. Miał lekką plastikową obudowę.

Jedna z nowojorskich agencji reklamowych wymyśliła nazwę łączącą dwa składniki – swiss i watch. Początkowo miała oznaczać second watch – drugi zegarek. Tak urodził się swatch. Pierwszą serię sprzedano w liczbie 2,5 miliona egzemplarzy.

Od tej pory wiele przeżył jak na swój młody wiek. Do jego projektowania zapraszano kreatorów mody i twórców kultury. Vivienne Westwood i Kiki Picasso. Na stulecie kina serię podpisali swymi nazwiskami Pedro Almodóvar, Akira Kurosawa i Robert Altman. Luc Besson firmował własną z okazji filmu „Piąty element”. Bohatera komiksu Herge Tintin unieśmiertelnił model z 2004 roku. Był zegarek dla snowboardzistów, narciarzy i płetwonurków, dla dam i dżentelemenów, była kolekcja olimpijska. Wielbiciele brylantów dostali serię biżuteryjną. Przez 25 lat powstało w sumie 2000 modeli. Niektóre od razu stawały się gratką dla kolekcjonerów. Wcielając się w setki wersji, swatch nie przestawał być modny, chociaż nie ukrywał swojej popkulturowości. Jest zegarkiem bezpretensjonalnym i nie kosztuje fortuny.

Nowa kolekcja sześciu sportowych przezroczystych chronografów Swatch Chrono Plastic upamiętnia 25-lecie pierwszego zegarka.

To była sensacja. Kolorowy, plastikowy zegarek, który dobrze chodził i którego nie trzeba było nakręcać. Kiedy w Polsce wczesnych lat 80. pojawił się pierwszy swatch, od razu stał się marzeniem, nie tylko nastolatków, szpanem i luksusem.

Chyba nie całkiem w ten sposób pojmowali go jego twórcy. Im chodziło o zegarek tani, modny, który można by wymienić na modniejszy, gdy się znudzi. Ale w Polsce nie było tak dobrze. Na Zachodzie boom giełdowy, u nas bida po stanie wojennym i kartki. 50 dolarów to był majątek, a swatch kosztował pensję nauczyciela.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Kultura
Jubileuszowa Gala French Touch La Belle Vie! w Warszawie
Kultura
Polskie studio Badi Badi stworzyło animację do długo wyczekiwanej w świecie gamingu gry „Frostpunk 2”
Kultura
Nowy system dotacji Ministerstwa Kultury: koniec ingerencji gabinetu politycznego
Kultura
Otwarcie Muzeum Sztuki Nowoczesnej za miesiąc, 25 października