Tylko w ciągu ostatnich dwóch sezonów Timbaland stworzył m.in.: „SexyBack” Justina Timberlake’a, „Earth Intruders” Björk, „Promiscuous” Nelly Furtado, „Ayo Technology” 50 Cent i „4 minutes” Madonny.
Jego muzyka jest modna, ale czy oryginalna i przełomowa? – Timbaland był zaskakującym i odważnym twórcą w latach 90. – mówi „Rz” Bartek Królik, producent albumów Sistars i Natalii Kukulskiej. – Wtedy miał nowatorskie pomysły. Ze względu na tamte dokonania należy mu się miano mistrza. Dziś robi muzykę dla pieniędzy.
Debiutował jako producent hip-hopu i r&b. Jego pierwszym dużym sukcesem był album wokalisty Genuwine. Do utworu raperki Missy Elliott „Get Ur Freak on” dodał hinduską tablę, do utworów Aaliyah – płacz noworodka, rżenie koni. Do tego dochodziły oryginalne synkopowane bity.
– Sekret brzmienia leżał w nietypowych bębnach i ułożeniu rytmu – wspomina Druh Sławek, didżej i promotor hip-hopu w Polsce. – Od razu słychać było, że to Timbaland.
Te wczesne utwory ceni również Bogdan Kondracki, producent płyt Maryli Rodowicz i Ani Dąbrowskiej: – Byłem pod wrażeniem, kiedy usłyszałem nagrania z Missy Elliott, Magoo i Bubbą Sparxxxem. Uderzała mnie ich przejrzystość, nawet na byle jakim sprzęcie słychać było, jak perfekcyjnie w przestrzeni utworu rozmieszczone zostały instrumenty. A były jeszcze ciekawe muzyczne rozwiązania, na przykład stopa perkusji w wersji stereo. Dziś w muzyce Timbalanda wszystko brzmi płasko, utwory są dostosowywane do wymagań radia i telewizji, a tam ma być mocno i głośno. Na dobrym audiofilskim sprzęcie magia pryska.