Pan Jezus, papierosy i eklektyczny jazz

Carla Bley przywiezie do Bielska niezwykły koncert kolęd. To jedna z najważniejszych artystek w światowym jazzie słynąca z kompozytorskiego talentu i wielkiego poczucia humoru.

Publikacja: 30.10.2008 07:08

Carla Bley, 5 grudnia, godz. 19., kościół św. Andrzeja Boboli

Carla Bley, 5 grudnia, godz. 19., kościół św. Andrzeja Boboli

Foto: Rzeczpospolita, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Podobno grę na pianinie traktuje jak karę. Zmusza się, by codziennie ćwiczyć, nie przepada nawet za występami na żywo. W piwnicy dużego domu w stanie Nowy Jork ma antyczny instrument, ale woli komponować na nasłonecznionym strychu, przy szpinecie.

Najlepiej czuje się odwrócona plecami do widowni, z batutą w dłoni. – Dyrygowanie jest jak sen, tworzysz muzykę, ale nie dotykasz żadnego instrumentu. Stoję z rozłożonymi ramionami i mówię: teraz ty grasz, a teraz ty. Czuję się wtedy pełna mocy – mówiła portalowi [link=http://Allaboutjazz.com" target="_blank]Allaboutjazz.com[/link], wspominając jeden z niemieckich koncertów.

Bley mawia, że została liderką zespołu, bo to najłatwiejsze – wystarczy być gwiazdą i maskować swe muzyczne braki. Naprawdę dobrzy muszą być sidemani. Uważała, że gra źle i nikt nie przyjmie jej do zespołu. – Dlatego założyłam własny, zapraszając świetnych instrumentalistów.

[srodtytul]Nocny uniwersytet[/srodtytul]

Ta wysoka, chuda kobieta z charakterystyczną blond czupryną uwielbia długie trasy koncertowe. – To zabawa, traktuję te podróże jak wakacje.

Kilka lat temu, gdy miała rozpocząć europejskie tournée występem w Polsce, mówiła: – Takie otwarcie mi się podoba, bo jest dziwne. Na miejscu pewnie zjemy dzika lub coś w tym rodzaju. Lubię jeździć do niezwykłych krajów.

Przywozi z tych podróży... nasiona. A potem hoduje warzywa i kwiaty w ogródku za domem, w którym mieszka z basistą Stevem Swallowem, swym współpracownikiem od blisko pół wieku.

W świat muzyki wkroczyła jako nastoletnia sprzedawczyni papierosów w nowojorskim klubie Birdland, gdzie zarabiała tyle, że wystarczało na jedzenie i hotel. Bezcenna była jednak szkoła, którą tam odebrała, podpatrując występy jazzmanów.

– Zamiast do college’u, uczęszczałam do Birdland. Ustawiałam się pod samą sceną, na tacy miałam Camele czy Pall Malle. Kiedy któryś z klientów szarpał mnie za łokieć, odganiałam go, mówiąc: „Poczekaj do przerwy, dobra?”.

Tam oglądała Coltrane’a, Monka i Gillespiego. Tam też poznała pierwszego męża – pianistę Paula Bley’a. To on namówił ją do komponowania i zabrał na Zachodnie Wybrzeże, gdzie spędzali czas w towarzystwie Ornette’a Colemana i Charliego Hadena.

Po raz pierwszy zyskała uznanie pod koniec lat 60., gdy pisała muzykę dla Hadena i Gary’ego Burtona. W 1970 r., po pięciu latach pracy, ukończyła słynną surrealną operę „Escalator Over The Hill”. Przez następne dwie dekady koncertowała z dziesięciosobowym zespołem stworzonym do wykonywania jej kompozycji. Później rozwijała się także jako pianistka i improwizatorka, występując w duecie ze Swallowem.

[srodtytul]Walnąć między oczy[/srodtytul]

Urodziła się w Oakland w 1938 r., wychowywał ją ojciec – surowy katolik i nauczyciel gry na fortepianie. Pierwsze muzyczne doświadczenia Bley wiążą się z Kościołem: – Spędziłam 15 lat życia, grając wyłącznie dla Pana Jezusa.

Jednak już wtedy dały o sobie znać jej fantazja i dowcip. Pieśń „Onward Christian Soldiers” przerobiła na marsz i polkę. Kiedy skończyła 15 lat, rzuciła szkołę, krótko pracowała w sklepie muzycznym, po czym ruszyła do Nowego Jorku.

Styl kompozytorski Bley wpisuje ją do grona najbardziej eklektycznych twórców jazzu. Jej utwory zawierają elementy swingu, walca, marsza, rock’n’rolla, bebopu i muzyki kabaretowej. Mimo to Bley trzyma się prostoty, czytelnych melodii i harmonii. Jak powiedział Gary Burton, który wiele jej utworów wykonywał: – Carla chce cię walnąć swoją muzyką prosto między oczy.

Amerykańscy krytycy chwalą jej improwizowane fortepianowe solo. Pokazują, że Bley, która nigdy nie odebrała formalnej edukacji muzycznej, stworzyła oryginalny język. Wyróżnia ją to, że pozwala każdej z nut wybrzmieć, dla każdej robi dużo miejsca. Sama określa to tak: – Gdy gram, przemawiam pojedynczymi dźwiękami.

Zdobyła wyjątkową pozycję we współczesnym jazzie nie tylko dzięki artystycznym dokonaniom. Wsławiła się także jako animatorka środowiska muzycznego i właścicielka wytwórni płytowej. W połowie lat 60. wpadła na pomysł założenia Jazz Composer’s Orchestra – zespołu stworzonego po to, by wykonywać utwory początkujących kompozytorów.

Później powstało także stowarzyszenie promujące muzyków uznawanych za zbyt eksperymentalnych, by interesowały się nimi duże wytwórnie oraz New Music Distribution Service – instytucja udzielająca wsparcia niezależnym wydawnictwom muzycznym. Dużą część tych działań Bley sfinansowała z własnych tantiem.

Podobno grę na pianinie traktuje jak karę. Zmusza się, by codziennie ćwiczyć, nie przepada nawet za występami na żywo. W piwnicy dużego domu w stanie Nowy Jork ma antyczny instrument, ale woli komponować na nasłonecznionym strychu, przy szpinecie.

Najlepiej czuje się odwrócona plecami do widowni, z batutą w dłoni. – Dyrygowanie jest jak sen, tworzysz muzykę, ale nie dotykasz żadnego instrumentu. Stoję z rozłożonymi ramionami i mówię: teraz ty grasz, a teraz ty. Czuję się wtedy pełna mocy – mówiła portalowi [link=http://Allaboutjazz.com" target="_blank]Allaboutjazz.com[/link], wspominając jeden z niemieckich koncertów.

Pozostało 86% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla