Nie każdy pewnie zdaje sobie sprawę, że prace jednego z mistrzów polskiej ilustracji dziecięcej nosi na co dzień w kieszeni. To poczet królów i książąt Polski na papierowych banknotach autorstwa Andrzeja Heidricha.
Heidrich – prócz tego, że projektował pieniądze i poprawiał godło heraldyczne Polski – w latach 60. i 70. XX wieku ilustrował bajki dla dzieci. Jak świetnie to robił, widać chociażby w książce Gałczyńskiego "Młynek do kawy". Czas, w którym tworzył, dziś nazywany jest złotym okresem polskiej ilustracji dziecięcej.
W tym okresie ilustrował Adam Kilian – twórca postaci Pyzy z "Pyzy na polskich dróżkach", Zbigniew Lengren, który narysował dobrodusznego pana z białym warkoczykiem i małą bródką, czyli Doktora Dolittle, Bohdan Butenko – autor Gapiszona, Elżbieta Gaudasińska – twórczyni Syrenki z opowieści Jerzego Ficowskiego, Mirosław Pokora – jego Babcię na Jabłoni, w wielkim kapeluszu, koronkach i z ustami w kształcie serca, pamięta chyba każdy (koronkowe esy -floresy, jamniki i pulchne panie na szpilkach były ulubionym motywem tego grafika).
W latach 80. dołączył do nich Zbigniew Rychlicki, twórca Misia Uszatka, i Jerzy Flisak (jego był m.in. cykl w "Świerszczyku" pt. "Co robił nasz Bobik"). Prócz ich dorobku na wystawie odbywającej się równolegle w warszawskiej Galerii Grafiki i Plakatu i w Instytucie Polski w Düsseldorfie prezentowane będą prace Lenicy, Eidrigeviciusa, Stannego, Szancera, Maśluszczaka, Uniechowskiego, Wilkonia. W sumie blisko 100 prac ponad 30 artystów. Książki z ich ilustracjami są dziś, jeśli nie zostały wznowione, białymi krukami na internetowych aukcjach.
– Wystawę w Düsseldorfie już otwarto – mówi Andrzej Stroka z GGiP. – Reakcje na nią są fantastyczne, bo wzbudza emocje u odbiorców w każdym wieku. Ilustracje oryginalne, które nie są książkowymi kopiami (najstarsze pochodzą z lat 50.), często na pożółkłym papierze, z widocznymi śladami pracy narzędzi malarskich – wzruszają ludzi starszych. Nie towarzyszy im tekst, ale dziadkowie pamiętają, jakie bajki były nimi ilustrowane, i opowiadają historie zapamiętane z dzieciństwa wnukom, które razem z nimi oglądają tę wystawę. Nie ma chyba wśród sztuk plastycznych takiej, która by w podobny jak ilustracja sposób łączyła pokolenia – opowiada Stroka.