To, co się dzieje od 2003 roku w miasteczku Lubcza nad Niemnem (23 km na wschód od Nowogródka), białoruscy historycy, krajoznawcy i dziennikarze określają nie inaczej jak cudem. Prywatna inicjatywa jednego człowieka sprawiła, iż leżący jeszcze osiem lat temu w ruinach zamek z XVI stulecia przybiera kształty fortecy, w której setki lat wcześniej wojska Radziwiłłów skutecznie odpierały ataki wojsk rosyjskiego monarchy Iwana Groźnego oraz broniły się (za drugim razem się poddając – aut.) przed kozacką ofensywą bliskiego poplecznika Bogdana Chmielnickiego, hetmana nakaźnego Iwana Zołotarenki, gdy ten po stronie Moskwy z 20-tysięczną armią wyruszył w 1654 roku na podbój Rzeczypospolitej.
[srodtytul]630 wolontariuszy[/srodtytul]
Na dziedziniec zamkowy przybywam w sobotę. Przed rozpoczęciem letnich wakacji sprawcę „cudu” Jana Pieczynskiego można w Lubczy spotkać tylko w weekendy.
– Tu się urodziłem i dorastałem, ale teraz mieszkam w Mińsku. W zamku pracuję co tydzień, zabierając ze sobą do samochodu kilku ochotników do pomocy – opowiada, gdy siedzimy obok otynkowanej już i nakrytej ceramiczną dachówką węgłowej wieży zamku. Kilku młodych ludzi stawia właśnie rusztowania, by przystąpić do tynkowania przybudówki do wieży. – To studenci Wydziału Architektury Białoruskiego Narodowego Uniwersytetu Technicznego (BNTU) – przedstawia pomocników Pieczynski. Podobnie jak on pracują tu nieodpłatnie. Pomoc przy pracach w Lubczy jest studentom zaliczana jako praktyki. – Mamy odnośnie do tego umowę z BNTU – tłumaczy kierownik robót, dodając, iż od momentu rozpoczęcia odbudowy zamku jego inicjatywę wsparło 630 osób. – Gościliśmy tu także studentów z Uniwersytetu w Białymstoku – chwali się, prosząc o pozdrowienie wolontariuszy z Polski na łamach „Rz”.
Opowiadając o początkach, mój rozmówca wyjmuje laptop i pokazuje zdjęcia z 2003 roku. Z bratem i znajomym postanowili wówczas posprzątać ruiny. Na zdjęciach rozsypujące się ściany wieży zamkowej i koń ciągnący z jej podziemi wóz ze śmieciami.