– Wychowuję dzieci tak, jak robiłabym to na bezludnej wyspie – mówi Alicja Szwinta-Dyrda, mama Mani (2,5) i Frania (5), fotograf z Krakowa. Unikam chemii, komercji i telewizora. Zasad ekologii uczę od kołyski. To zdrowo, a przy okazji tanio – tłumaczy.
Rok temu szukała osób podobnie myślących i założyła portal "Dzieci są ważne". Pierwszy dla "naturalnych" matek. Twierdzi, że dziś odwiedza go 1000 osób dziennie. Organizują wspólne warsztaty i dziecięce szafingi (wymiana używanych ubrań).
Magdalena Łukaszewska, zapalony ekolog, polonistka, modę na naturalne rodzicielstwo przywiozła ze skandynawskich podróży.– Zadziwiły mnie suszące się wszędzie pieluchy – wspomina. – A najbardziej własnoręcznie robione zabawki. Dziś uczy ich wykonania na własnym portalu "Ekorodzice". Propaguje segregację odpadów i ograniczenie zbędnej konsumpcji.
Szare mydło i melasa
Po co niemowlęciu kosmetyki? Wystarczy mleko mamy, przekonuje Alicja Szwinta-Dyrda. – Doskonale zastępuje mydło, a dodane do kąpieli emulsje osłaniające. Starsze dzieci myje szarym mydłem, które, jej zdaniem, nie uczula.
Zdrowie i dobry rozwój ekodzieci warunkuje dieta. Jest pełnowartościowa: węglowodany, białka, tłuszcze, witaminy i minerały w każdym posiłku. I zbilansowana: węglowodany ok. 50 proc., tłuszcze 30 proc., białka 20 proc. Bez sztucznych witamin i suplementów. Po co najmniej rocznym karmieniu piersią, oparta na kaszy i warzywach. Z ogródka lub z targu, nie z supermarketu. Zgodna ze strefą klimatyczną i porą roku – truskawki w czerwcu, nie w styczniu, cytryny wcale. Zamiast cukru skarbnica mikroelementów – melasa.