[b]Restauracje, w których był Pan szefem, zdobywały wiele nagród. Zdradzi Pan przepis na ten sukces? [/b]
Jest kilka ważnych elementów. Po pierwsze, wiedza. Po drugie, szef kuchni musi być twardy i surowy, ale jednocześnie zachowywać się fair wobec współpracowników. To bardzo ważne. Wiele osób myśli, że ten, kto jest uczciwy, jest jednocześnie miękki, ale to nieprawda. Nie można zbyt często chwalić nawet najlepszych kucharzy, bo ciągle by przychodzili po podwyżkę… Trzecim elementem sukcesu w restauracyjnej kuchni jest wyobraźnia. Jednak wszelkie nagrody, które zdobywały zarządzane przeze mnie lokale, należały się nie tylko mnie, ale całemu zespołowi. Choć oczywiście zespół jest dobry wtedy, gdy ma dobrego lidera.
[b] Czy da się pracować z szefem, który non stop okazuje surowość?[/b]
W kuchni jest naprawdę sporo zamieszania i potrzeba twardej reki, by to wszystko ogarnąć. To, co się pokazuje w programie Gordona Ramseya, to nie jest żart – tak właśnie wygląda praca w profesjonalnej kuchni. Kucharze wciąż o czymś zapominają, coś im nie wychodzi. Chcą być lepsi, ale nie wiedzą, jak się doskonalić. Zadaniem szefa jest im to pokazać. Ja sam zaczynałem, gdy byłem młodym chłopcem. Miałem surowego szefa, który świetnie gotował. Niestety był alkoholikiem, więc nie zawsze był uczciwy wobec podwładnych. Ale to u niego zdobywałem pierwsze szlify kucharskie. Zarządzania zespołem nauczyłem się nieco później, na Jamajce, gdzie z dnia na dzień awansowałem z restauracyjnego rzeźnika na szefa kuchni.
[b]Słyszałam, że Pana zespół nie miał lekko – gdy niezadowolony klient zwracał kelnerowi potrawę, kucharz musiał ją zjadać… [/b]