Przez niemal cały wieczór z głośników płynęły przesterowane akordy gitar i mocne uderzenia perkusji – Plateau to w końcu grupa stricte rockowa, z delikatnym skrętem w stronę kabaretu. W takiej konwencji piosenki Grechuty rzeczywiście zyskały świeżą, bujającą energię, niestety gubiąc gdzieś po drodze rzecz najważniejszą – siłę tekstów. Znakomicie wypadł co prawda „Titus" z Acid Drinkers, przerabiając „Twoją postać" i „Gdzieś w nas" na groteskowe miniatury z pogranicza ballad Toma Waitsa i metalu. Doskonały był Marek Jackowski w „Korowodzie", „Ocalić od zapomnienia" i własnym „Oprócz błękitnego nieba". Ale już Krzysztof Kiljański czy Ania Wyszkoni okazali się zaledwie poprawni, zaś sam Plateau – również gdy grał autorski repertuar – płytki.
Na płycie „Projekt Grechuta" robi niezłe wrażenie – być może dzięki producenckiemu zmysłowi Wojciecha Waglewskiego. Wersja koncertowa, mimo zaproszonych gwiazd, rozczarowała.