"Okrucieństwo to nie rozrywka"
- Tragiczna historia Annie symbolizuje losy wszystkich cyrkowych zwierząt i jest szokującym aktem oskarżenia przeciwko całej branży w czasie, gdy władze rozważają możliwość zakazu występów dzikich zwierząt w cyrkach - podkreśla szefowa ADI, Jan Creamer. - Mówimy "dość". Pora podjąć zdecydowane działania, by położyć kres tym przerażającym cierpieniom - dodaje.
Pracownicy cyrku zostali też przez obrońców praw zwierząt przyłapani na biciu kucyków, koni i wielbłądów oraz pluciu na zwierzęta.
- Nasze ostatnie dochodzenia pokazują, że cierpienia zwierząt występujących w wędrownych cyrkach są powszechne. "Dla dobra przedstawienia" zwierzęta są bite, dźgane hakami i widłami, zakuwane w łańcuchy na długie godziny, wpychane do metalowych klatek i pudeł co tydzień, gdy cyrk się przemieszcza. A kiedy powinny "odpoczywać", w zimowych kwaterach, ich cierpienie trwa - opowiada wiceprezes ADI, Tim Phillips.
- Okrucieństwo to nie rozrywka, to nie jest kultura - przekonuje Jan Creamer i wzywa do bojkotu cyrków, w których występują zwierzęta. Czytaj więcej o argumentach ADI