Rz: Od początku miała pani plan, by w niepowtarzalny sposób istnieć w mediach – jako prezenterka, konferansjer, krytyk filmowy z autorskim programem „Kocham kino" i festiwalem „Dwa Brzegi"?
Dochodziłam do tego powoli. Pewne było tylko to, że interesuje mnie kultura. To był mój punkt wyjścia, gdy kończyłam Wydział Wiedzy o Teatrze na warszawskiej PWST. W telewizji zaczynałam w redakcji Teatru Telewizji. Zachłysnęłam się Dwójką, bo mogłam na jej antenie mówić o spektaklach i literaturze, a w Międzynarodowym Dniu Teatru gościć w Otwartym Studiu studentów i profesorów szkoły teatralnej.
Niedługo później oglądaliśmy panią w Sopocie.
Bywa, że życie podpowiada rozwiązania, wobec których z początku nie wykazujemy entuzjazmu, a jednak ich próbujemy. Zaproponowano mi prowadzenie Międzynarodowego Festiwalu Piosenki w Sopocie i okazało się, że mam odpowiednie predyspozycje. Do dziś prowadzenie gali przychodzi mi najłatwiej. Oczywiście mam tremę przed wyjściem na estradę, muszę się dobrze przygotować, ale kiedy kamery idą w ruch, zaczyna się gra, którą lubię. A najbardziej – nieprzewidziane zdarzenia, które prowokują spontaniczne reakcje i uruchamiają najgłębsze pokłady szarych komórek, uśpione, gdy wszystko idzie zbyt gładko.